czwartek, 13 listopada 2014

[latino] Malaga czyli czas na plażowanie.

Latino - cz. 2
3 września 2014
Malaga czyli czas na plażowanie.

Rankiem udaliśmy się na dworzec kolejowy. Dziś w planie mamy przejazd hiszpańskim PKP do Malagi. Ponad 500 kilometrów w 2,5h. Jednak to nie PKP. Odprawa na dworcu prawie jak na lotnisku. Wpierw kontrola bagażu. Potem oczekiwanie na otwarcie peronu. Wszędzie trzeba okazać bilet. Na gapę więc się nie da. A na peronie stoi taki oto potwór ;-)


W srodku zaskakująco cicho, nie ma stukotu kół, jak to przecież w pociągu. Nie ma kołysania na rozjazdach. Dziwne ;-). Siedzenia niemalże jak w samolotowej klasie biznes. Krajobraz za oknem przesuwał sie tak jakos powoli, trudno było uwierzyć w te 255km/h. Jedziemy cały czas przez rozgrzane słońcem pustkowia pełne sadów oliwnych. Monotonnie.



W Maladze nasz hotel znajduje się kilka minut spacerkiem od dworca. Jesteśmy nad morzem, powietrze jest trochę lepsze niz w Madrycie. Ekipa się powiększa, spotykamy się z Kaśką. Dziesięć minut od hotleu jest plaża. Przy 32 stopniach nie mamy innych pomysłów. Idziemy na plażę. 



Kiedy słońce zaszło, można było udac się na mały spacer do centrum.


Główna deptakowo - handlowa ulica zapewnia trochę cienia w dzień.


Usiłujemy zmierzyć się ze sztuką nowoczesną, która wyciąga ku nam pomocną dłoń.


Wszystkie drogi tak czy inaczej prowadza ku katedrze. Jest wielka. Wokół same ciasne uliczki, więc by zobaczyć ja w całości trzeba wysoko zadzierać głowę. 








Podchodzimy jeszcze w stronę Alcazaby, dawnych miejscich fortyfikacji.



Wracamy, na dole znów pełno ludzi. Wieczór wszak dopiero sie zaczyna, Na jednym z placów kino letnie zaprasza na "Wakacje w Rzymie"


W lodziarni znajdujemy "hit" smakowy. Lody prosto z fejsbuka. Nie odważyliśmy się spróbować.


Na koniec zrobiliśmy to co wszyscy. Usiedliśmy w jednej z dziesiątek knajpek serwujących o tej porze niezliczone odmiany tapas. Tapas okazały się niewielkimi przekąskami, ponoć najlepiej spożywanymi w towarzystwie wina. Ja wybrałem lokalne piwo i nie znalazłem powodu by narzekać. 


Przed północą wyladowaliśmy w hotelu. Jeszcze pakowanie przed Wielką Podróżą... I spać.


Spis treści:
cz. 46 - Lima czyli surrealistyczne pożegnanie

1 komentarz:

  1. Wypady w takie miejsca są naprawdę niesamowite! Kocham zagraniczne wycieczki i plaże. A wasze zdjecia tylko zachecaja do takich wycieczek.

    OdpowiedzUsuń