wtorek, 17 września 2013

poniedziałek, 16 września 2013

[azja środkowa] Dzień 10. Uzbekistan. Buchara.


18 sierpnia 2012
Dzień 10. Uzbekistan. Buchara

Rano jesteśmy w Bucharze. Zaczyna wychodzić z nas zmęczenie ciągłą jazdą. To już 10 dzień i prawie 4500 km za nami. Zostaniemy tu do jutra. Odpuszczamy sobie dziś intensywne zwiedzanie. Będziemy odpoczywać. Z nieba leje się ukrop. Nawet miejscowi mówią, że jest "żarka". Znajdujemy stary, ponad 150 letni dom w centrum, 100 metrów od placu Lyabi Hauz. Za 5 dolarów od osoby. Gospodarz domu jest Rosjaninem. W czasach młodości był lekkoatletą. Specjalność - bieg na 100m, rekord 10,4s. Wspomniał też, że był w Warszawie na zawodach lekkoatletycznych.  Potem został trenerem, a na koniec wyniósł się do Buchary.

Buchara, kolejne miasto z wielką historią, siedziba chana, miejsce znane z największych bazarów w Azji Środkowej. Najważniejszym miejscem dla mieszkańców jest niewątpliwie plac Lyabi-Hauz. Na środku znajduje się basen z wodą, niegdyś jeden z dwustu w mieście, służący do zaopatrywania mieszkańców w wodę. Dziś wokół niego w parku pod drzewami, w kawiarnianych ogródkach gromadzą się wieczorem mieszkańcy Buchary. Siedzą, rozmawiają, piją herbatę, graja w szachy.


[azja środkowa] Dzień 9. Uzbekistan. Chiwa.

17 sierpnia 2012
Dzień 9. Uzbekistan. Chiwa - pustynia

Nocleg na hotelowym dachu ma jeszcze jedną zaletę. Zapewnia fantastyczne widoki o poranku. Znów wystarczy tylko otworzyć oczy.


[azja środkowa] Dzień 8. Uzbekistan. Mojnak i Chiwa

16 sierpnia 2012
Dzień 8. Uzbekistan. Mojnak - Chiwa

Pobudka o wschodzie słońca.


[azja środkowa] Dzień 7. Uzbekistan. Morze Aralskie

15 sierpnia 2012
Dzień 7. Uzbekistan. Morze Aralskie.

Spanie pod gwiazdami ma jeszcze jedną zaletę. Rankiem wystarczy odwrócić się na jeden bok i można podziwiać.


niedziela, 15 września 2013

[azja środkowa] Dzień 6. W drodze.

14 sierpnia 2012
Dzień 6. Kazachstan/Uzbekistan

Od wczoraj jesteśmy już w Azji, ale jakoś niewiele się zmieniło. Chociaż, droga się znacznie poprawiła. Mijając kolejne miasto, łapie nas patrol drogówki. Pierwsi milicjanci w Kazachstanie, których widzimy. Okazuje się, że jechaliśmy 77 zamiast przepisowych 60km. Padarok iz Polszy - składany scyzoryk za 2zl kupiony na takie okazje na allegro, sprawia, że rozstajemy się dość przyjacielskiej atmosferze. W Beynew, ostatnim miastem przed Uzbekistanem tankujemy w co się da. Zbiornik, beczka, kanistry. Zapełniamy nawet wszystkie butelki po napojach. Do granic już 85km, ale droga jakby się skończyła. Ot zwykła szeroka szutrówka, wspominająca asfalt, który kiedyś tu pewnie był. Tumany kurzu przy każdym mijaniu, czasem lepiej jechać stepem.



[azja środkowa] Dzień 5. W drodze.

13 sierpnia 2012
Dzień 5. Kazachstan

Rano wszystko mokre. Dzień zaczyna się więc od suszenia rzeczy z nocy. Podczas śniadania do wodopoju podchodzi stado koni. Robi się całkiem fotogenicznie.



[azja środkowa] Dzień 4. W drodze.

12 sierpnia 2012
Dzień 4. Rosja/Kazachstan

Poranek zaczyna się mocnym akcentem. Na chwilę przed wjazdem na drogę zaczyna odpadać nam koło. Szczęście, że jechaliśmy szutrówką, więc dość wolno. Wychodzimy z auta. Oglądamy.


[azja środkowa] Dzień 3. W drodze.

10 sierpnia 2012
Dzień 2. Ukraina/Rosja

Rankiem znów podziwiamy uroki naszego noclegu. Znów całkiem ładnie.




[azja środkowa] Dzień 2. W drodze.

10 sierpnia 2012
Dzień 2. Ukraina

Rano okazało się, że okolica była całkiem malownicza, nie licząc sporej ilości śmieci. Nad jeziorkem wylądowały dwa żurawie, które przezornie uciekły nim dobyłem aparat.



[azja środkowa] Dzień 1. W drodze.

9 sierpnia 2012
Dzień 1. Polska/Ukraina

Pomysł wydawał się nieco szalony. Pojechać autem gdzieś w daleką Azję, pod chińską i afgańską granicę. Kazachstan, Uzbekistan, Kirgistan i Tadżykistan. Brzmi dobrze. Jedziemy! 
Skłonność do improwizacji to rzecz istotna, ale by można było wsiąść do auta potrzeba mozolnych przygotowań. Pięć wiz w paszporcie, w tym dwie załatwiane w Berlinie, przegląd auta, części zamienne, zbieranie materiałów i map, wstępne planowanie trasy i takie tam. 
Ekipa rusza z rana z Bochni, ja dosiadam się w Rzeszowie. Auto wypakowane po brzegi. Szybko do granicy, wybieramy Korczową która skusiła nas znikomą kolejką. Poszło sprawnie, nie licząc sytuacji, kiedy przy wczytywaniu naszych paszportów, system zawiesił się na ostatnim dokumencie. I nic, stoi. Kobieta nie wie co robić, wzywa pomoc. Mijają minuty.W końcu jest rozwiązanie. Ukraińska pani pogranicznik niechcący wypięła kabel z wtyczki. Ech.... Nasze auto i jego wyposażenie budzi ciekawość. Celnik ukraiński usłyszawszy Uzbekistan, Tadżykistan rozmarzył się mocno twierdząc, że na początku lat 80tych był w Termezie w armii. Znaczy niósł "bratnią" pomoc dla ludu afgańskiego. 
Zaraz za granicą psują nam się drzwi. Trzeba stanąć na parkingu, rozkręcić, pogrzebać. Można śmiało nas brać za przemytników. Dziesięć kilometrów za granicą odkręcać obudowę drzwi - kto inny tak robi. Obieramy trasę przez Winnicę i Donieck, licząc, że droga nie będzie tak zapchana jak ta na Kijów. Owszem, samochodów niewiele, ale stan nawierzchni bywa dramatyczny. Robi się ciemno, skręcamy w boczną drogę i rozbijamy się przy jakimś jeziorku.

Spis treści: