niedziela, 15 września 2013

[azja środkowa] Dzień 5. W drodze.

13 sierpnia 2012
Dzień 5. Kazachstan

Rano wszystko mokre. Dzień zaczyna się więc od suszenia rzeczy z nocy. Podczas śniadania do wodopoju podchodzi stado koni. Robi się całkiem fotogenicznie.






Gdzie nie spojrzeć, dookoła cmentarze. Z miejsca naszego noclegu naliczyłem 6 cmentarzy rozsianych gdzieś na horyzoncie.


 Zwijamy się. Podjeżdżamy do wsi naprawić auto. Tu widzimy naszego pierwszego wielbłąda! Stoi zaprzęgnięty do wozu.


Szukamy spawacza. Wioska składa się z kilkunastu zagród. Ale miejscowi potrafią wszystko. Spawać też ;-) Naprawa trwa kilka godzin. Gorąco. 37 stopni.


Gorąco. 37 stopni w cieniu ;-)


A wioska wygląda jak spalona słońcem z lekkim niebieskim akcentem.


Naprawa zakończona.  Tak wygląda nasz dobroczyńca.


A tak jego posiadłość ;-)


Zajeżdżamy nad rzekę by się trochę schłodzić. Kąpią się kobiety z dziećmi z wioski. Kobiety kazachskie kąpią się w sukienkach. 


Jedziemy w końcu. Daleko nie ujechaliśmy, bo widzimy pięknie pozujące wielbłądy na tle, jakżeby inaczej, cmentarza.





Droga prosta. Wokół płasko i pusto. Stajemy przy kolejnym malowniczym cmentarzu.


Wygląda niesamowicie, zwłaszcza drewniane grobowce. Prawie jak jakaś miniaturka starego miasteczka.







Za miastem Atyrau pojawia się dobra droga i wieczorem przekraczamy rzekę Embę. Przejechaliśmy już ponad 3000 kilometrów i jesteśmy w Azji! Mijamy niekończący się pociąg.



Śpimy gdzieś koło cmentarza. Bo jakże by inaczej!

Spis treści:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz