poniedziałek, 28 października 2013

[azja środkowa] Dzień 16. Kirgistan. Osz

24 sierpnia 2012
Dzień 16. Kirgistan. Osz.

Rano okazuje się, że te krzaki to całkiem wyrośnięte konopie. Ale w sumie czemu się dziwić. Jesteśmy w Osz, które uchodzi bardzo ważny punkt na trasie przerzutu narkotyków z Afganistanu. Kiedyś główny szlak prowadził przez Iran i Turcję. Potem Chomeini przepędził szacha i uszczelnił granice i rozpadł się Związek Radziecki, co otworzyło nowe możliwości przemytnicze.



Nad miastem góruje ostre wzniesienie zwane Tronem Mahometa


Osz to także jeden z największych bazarów w Azji Środkowej. Bardzo chaotyczny, ciężko się w nim odnaleźć. Nietrudno zauważyć, że spora częśc bazaru jest zniszczona, widać ślady ognia. Dwa lata temu Kirgizi pogonili z bazaru i miasta Uzbeków. Sytuacja etniczna w całej Azji Środkowej jest napięta. Wywodzi się to jeszcze z czasów ZSRR, kiedy to wyznaczono granice republik nie licząc się względami narodowościowymi. Stąd Tadżycy zamieszkujący połuydniowo-wschodnią część Uzbekistanu, Uzbecy mieszkający w częsci Doliny Fergańskiej należącej już do Kirgizji. I ci Uzbecy. mieszkający tu od setek lat zostali ostatnio znów wyrzuceni z miasta. Pewnie za dobrze im się wiodło, uchodzą za pracowitych i dobrych kupców.









Nie zabawiamy w Osz długo, dwie godziny później wsiadamy do auta i jedziemy w góry! Mijamy stada owiec, koi i krów.



Pierwsza przełęcz - 2389m.


Typowo sowieckie widoki. Barakowozy, będące schronieniem dla pasterzy, zamiast jurt. Przygnębiający widok.


Podczas postoju na zrobienie zdjęcia. bo ładnie....


Zatrzymuje się samochód, wysiada starsze małżeństwo.Pytają: kto, skąd, dokąd. Zostajemy obdarowani reklamówką moreli.



Mijamy po drodze Czerwone Góry ;-)




Druga przełęcz już poważna, bo 3450m. Widoki średnie, pogoda się popsuła. No i zimno! Poniżej 10 stopni. To jakaś odmiana po 40 stopniach na uzbeckiej pustyni. Na przełęczy wita nas dwójka małych dzieci na osiołku.



Zjeżdzamy  w dół do Sary-Tash /3100/.


Planowaliśmy tam większe zakupy. Nic z tego. Mieścina okazuje się być malutka, w żadnym sklepie nie ma chleba.vTylko wódka i cukierki. W knajpce wybór niewielki. Zjadamy manti, czyli pierogi  z baraniną, bardzo podobne do gruzińskich chinkali.
Jesteśmy w Dolinie Ałajskiej. Płaska, długa na dwieście, szeroka na kilkanaście kilometrów. Pamir od południa, Góry Ałajskie od południa.


Tam gdzieś w chmurach Pik Lenina.



Okazuje się, ze Kirgizi ani myślą schodzić z konia ;-)




 Na drodze spotykamy Bułgara z autem 4x4. Przyjechał tu z trzema kolegami, są już w podróży kilka miesięcy. Wspinają się czasem na jakieś góry. Byli na Elbrusie, potem w Sajanach, a teraz są w Pamirze. Koledzy poszli na Pika. On nie, bo ma skręconą nogę. Dojeżdżamy po ciemku do bazy, która znajduje się na wysokości 3650m

Spis treści:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz