Dzień 9. Uzbekistan. Chiwa - pustynia
Nocleg na hotelowym dachu ma jeszcze jedną zaletę. Zapewnia fantastyczne widoki o poranku. Znów wystarczy tylko otworzyć oczy.
Czas na śniadanie ;-)
Nie ma nikogo prócz sprzątaczek i policjantów.
Sukienki sprzątaczek są równie kolorowe co widoki.
Powoli wraca życie. Pierwsze otwierają się stoiska z pamiątkami.
Wracamy do hotelu, trzeba posprzątać w sypialni ;-)
Nie śpieszy się nam zbytnio. Idziemy na targ.
Znajduje się on poza murami starego miasta i ... wciąga ;-)
Ten pan nakłada do butelek ubite białko kurze z niewiarygodną ilością cukru. Tu doskonały półprodukt do miejscowych wypieków.
Herbaty kupione, owoce i warzywa również. Jedziemy. Czeka nas 450 kilometrów jazdy przez pustynię. Niestety czeka na nas przykra niespodzianka. Droga w pewnym momencie zanikła pod dużą ilością piasku i jedziemy bardzo powoli w tumanach kurzu.
Telepiąc się po wertepach widzimy prawie gotową drogę, budowaną równolegle do naszej. Niestety nie da się z niej skorzystać, bo poustawiano co 100 metrów wielkie kloce betonowe. Droga pewnie czeka na otwarcie, ech...
Łapie nas wieczór gdzieś na pustyni, kilkadziesiąt kilometrów przez Bucharą.
Śpimy w gaju oliwnym.
Spis treści:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz