wtorek, 30 listopada 2010

[nepal] 27.10.2010 Thorung Phedi - Muktinath

Ponoć pierwszy turysta wyszedł o 2:30. My coś około piątej rano. Początkowo idzie się w ciemności, przy świetle czołówki w "pielgrzymce turystycznej" Widać tylko światełka w górę i w dół. Po godzinie jesteśmy w High Camp (4930m). Nawet bardzo zimno nie jest, może -5 stopni. Nie ma śniegu, co jest sporym zaskoczeniem. W Campie herbatka, tybetański chlebek i czekanie na słońce. Czasu przeciez dużo, nie ma co w zimnie i ciemności dalej lecieć ... W końcu słońce i... około 7 rano idziemy dalej.


Kolory... jakby ktoś przesunął suwak z saturacją i światłem. ;-)
A my już ponad 5000m.

Wczoraj pytaliśmy się ile by kosztowało wyniesienie plecaka na przełęcz. Cena startowa wynosiła 40 dolarów! Za ok 4 godziny podejścia. Heh, może się zatrudnić? ;-)



Do tego na szlaku można spotkać koniki z właścicielami, którzy patrząc w oczy tym bardziej zmęczonym wędrowcom proponują podwiezienie ;-) Niezła pokusa, oj niezła. Ceny nie znam, pewnie już zdecydowanie mniej kusząca.


A my powoli, powoli, POWOLI, POWOLI...



Czas na odpoczynek - 5150m


Wszyscy czują się całkiem nieźle, nikt nie szuka koników ;-)


Krajobraz wokół księżycowy


I ten księżyc... ;-)

 


Już 5250m, jeszcze trochę ...


Pisałem coś o księżycu? Chciałem zrobić naszej grupie zdjęcie z taaakim księżycem, niestety, nie da się podbiec 20m na takiej wysokości. Końcówka to w zasadzie jak najwolniejsze i najmniejsze kroki, a co ciekawe wszyscy idą podobnym tempem.



Przełęcz sie niexle ukryła, ze trzy razy byłem pewny, że już jest... W końcu około dziesiątej.... Uff...


Uff..


Przełęcz oddziela dwa światy. Za kilka godzin będzie ciepły hotelik, ciepła woda i prysznic, tanie i smaczne jedzenie w dużym wyborze, owoce, sklepy. Ach...;-)



Na przełęczy nie było śniegu. To chyba bardzo rzadki widok. No i czas na zejście. Jedyne 1700m... Oj..


Widoki na tybetańska stronę... zupełnie inaczej tu jest!


 W końcu po długim i meczącym zejściu czas na obiad. Oj, jak tanio ;-D


Widoki mnie akurat zachwyciły...




 W końcu około 16 doszliśmy do Muktinath ( 3760m). Hotel Bob Marley był zajety niestety ( i to na kilka tygodni w przód ). Zadowoliliśmy się MonaLisą ;-)


No i pierwsze od dawna piwo! Jest dobrze.


Dzień 1 Warszawa - Kathmandu
Dzień 2 Kathmandu
Dzień 3 Kathmandu - Bhulbhule
Dzień 4 Bhulbhule - Jagat
Dzień 5 Jagat - Thonje
Dzień 6 Thonje - Chame
Dzień 7 Chame - Upper Pisang
Dzień 8 Upper Pisang - Manang
Dzień 9 Manang - Khangsar
Dzień 10 Khangsar - Tilicho Base Camp
Dzień 11 Tilicho Lake
Dzień 12 Tilicho Lake - Yak Kharka
Dzień 13 Yak Kharka - Thorung Phedi
Dzień 14 Thorung Phedi - Muktinath
Dzień 15 Muktinath - Jomosom
Dzień 16 Jomosom - Kobang
Dzień 17 Kobang - Do Kholagaon
Dzień 18 Do Kholagaon - Ghorepani
Dzień 19 Ghorepani - Birethandi
Dzień 20 Birethandi - Pokhara
Dzień 21 Pokhara - Sauraha
Dzień 22 Sauraha
Dzień 23 Sauraha - Kathmandu
Dzień 24 Kathmandu
Dzień 25 KathmanduPublikuj posta
Dzień 26 Kathmandu-Warszawa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz