poniedziałek, 2 sierpnia 2010

[słowacja] 31.07-01.08.2010 - Tatry Słowackie


Niby wakacje, ale czasu jakoś mało. Dobre i te dwa dni. Podjechaliśmy do Jaworzyny Spiskiej mijając po drodze wyścig kolarski ;-). Ruszyliśmy Dolina Jaworową.




Prognozy nie dawały nam jakiś większych szans na widoki, ale dobrze, że meteorologia jest nauką z gruntu nieprzewidywalną ;-). Chmury odstąpiły od szczelnego zalegania i odsłoniły piękne Jaworowe Turnie.




W druga stronę też już coś było widać.




Był środek wakacji, weekend, a my w Tatrach przez cały dzień spotkaliśmy na szlaku więcej kozic ( osiem ) niż ludzi ( czworo ). Niebywałe


Przy podejściu na Lodowa Przełęcz (2372m) atrakcje nie zawiodły, czekały na nas w postaci burzy z całkiem niezłymi błyskawicami.


I jak tak biegiem uciekaliśmy w burzy z przełęczy, jak na złość pojawiła się ONA ;-)


Stanęła sobie osiem metrów od nas w idealnym miejscu do robienia zdjęć. Cóż, przez chwilę można było się poczuć jak fotoreporter wojenny. Trzy sekundy, cyk, zdjęcie i uciekamy dalej bo burza za gardło trzyma. Ech...


Szczęśliwie dotarliśmy do Schroniska Teryego, gdzie spotkaliśmy 9 i 10 kamzika ;-)



Obsługa bardzo miła, organizacja noclegu na podłodze w jadalni bardzo sprawna. Zaś rano... pogoda prześliczna...


Plany były dość ambitne. Czerwona Ławka, Rohatka i Dolina Białej Wody.


Toteż ruszyliśmy z zapałem. Po drodze w przełęczach można było przebierać ;-) - Czerwona Ławka i Lodowa Przełęcz.


Wybraliśmy Czerwoną Ławkę. Może przez ten księżyc?


Pogoda zdawała się trwać i trwać...


Ale jak to bywa, szczęście nie trwało długo...


Już prawie przełęcz.


A na przełęczy - pełen zestaw chmur, których nikt nie zamawiał.


W Zbójnickiej Chacie wśród lekkiego deszczyku nasze ambitne plany poczyniły odwrót i zaczęliśmy zejście do Smokowca.


Co jak się okazało, było dobrym pomysłem, gdyż do samego Smokowca lało dość monotonnie i bezlitośnie. 




W Smokowcu nie pozostało nam nic innego jak złapać autobus do Łysej Polany i tak oto ten (za)krótki weekend dobiegł końca.