poniedziałek, 29 grudnia 2014

[latino] Laguna Hedionda czyli bez zmian: flamingi, wulkany i błękity.

Latino - cz. 32
18  września 2014
Laguna Hedionda czyli bez zmian: flamingi, wulkany i błękity.

Ledwo ruszyliśmy oszołomieni widokami Laguny Canapa, po chwili mamy powtórkę z rozrywki. Przed nami Laguna Hedionda. Jest większa, wygląda też na bardziej popularną. Na brzegu widać jakąś infrastrukturę turystyczną. Kilka skromnych budynków, część brzegów jest także ogrodzona (!!!). Zapewne też tu grupy wycieczkowe jedzą obiad. My takowy już zaliczyliśmy nad Laguną Canapa. 

wtorek, 23 grudnia 2014

[latino] Laguna Cañapa czyli flamingi w roli miętowego opłatka

Latino - cz. 31
18  września 2014
Laguna Cañapa czyli flamingi w roli miętowego opłatka

Ani się obejrzeliśmy, objechaliśmy wulkan Cañapa i oczom naszym ukazał się widok na który zaczynało już brakować słów. Laguna Cañapa. Ciemnoniebieskie jezioro z białymi od wyschniętej soli brzegami na których porastają bujne kępy żółtych traw. Wokół przepiękne góry o rdzawo-czerwonych odcieniach kolorystycznych. Nad tym wszystkim niezwykły błękit nieba ozdobiony haftem z najróżniejszymi wzorami białych chmur. Mało? To w roli miętowego listka wystąpiły święcące bielą i obłędnym różem setki flamingów. No nic tylko usiąść i zamilczeć.   


[latino] W krainie wulkanów czyli pościg za błękitem nieba

Latino - cz. 30
18  września 2014
W krainie wulkanów czyli pościg za błękitem nieba


Rankiem widok za oknem nie nastrajał zbyt optymistycznie. Nic się nie zmieniło od wczoraj. Chmury i silny wiatr.  Jednak jak się bliżej przyjrzeć to była nadzieja. Daleko na wschodzie widać było cieniutki niebieski pasek nad horyzontem. To był mały promyk nadziei. 
Promyk nadziei szybko zgasł kiedy okazało się, że wczorajsza niedyspozycja mojego aparatu nie była przypadkowa. Dziś też odmówił posłuszeństwa. Tym razem już uczynił to definitywnie.
Szybko się zebraliśmy i jedziemy. I co nas ucieszyło najbardziej, jechaliśmy w stronę tego cieniutkiego niebieskiego paseczka.

poniedziałek, 22 grudnia 2014

[latino] Salar de Uyuni cz.3 czyli czy ma ktos trochę soli?

Latino - cz. 29
17  września 2014
Salar de Uyuni cz. 3 czyli czy ma ktos trochę soli?

Ruszyliśmy na południe. Dobrze jechać w dwa auta. Siedząc w środku i obserwując zza szyby mijany krajobraz pierwszy samochód przypomina o proporcjach wyschniętego jeziora. Mijaliśmy małe wysepki, które wydawały się być na odległość ręki, a do których piechotą w jeden dzień zapewne by się nie doszło.



[latino] Salar de Uyuni cz.2 czyli o wpływie kaktusów i soli na zdrowie psychiczne

Latino - cz. 28
17  września 2014
Salar de Uyuni cz.2 czyli o wpływie kaktusów i soli na zdrowie psychiczne

Isla Pescado, czyli Rybia Wyspa. Trudno tu spodziewać się ryb, zarówno na wyspie jak i dookoła. Nazwa wzięła się ponoć z kształtu wyspy. Jadąc ku niej z daleka widzi się wynurzający grzbiet wielkiej ryby. Koncepcja nawet przekonywująca, ale na salarze z daleka każda wyspa tak wygląda.

piątek, 19 grudnia 2014

[latino] Salar de Uyuni cz. 1 czyli samochodem przez jezioro

Latino - cz. 27
17  września 2014
Salar de Uyuni cz. 1 czyli samochodem przez jezioro

Dzień zaczął się od przysłowiowego trzęsienia ziemi. Mój kochany aparat odmówił współpracy. W momencie jak zaczynamy wycieczkę, która uchodzi za najważniejszy punkt programu. Z bezsilności nie wiem co robić, myśleć. Zbieramy się pod biurem. Auta już czekają. Jeszcze tylko kupujemy kilka baniaków z wodą. Coś pić przez te dni trzeba. Ruszamy.
Pierwszy punkt programu to wizyta na cmentarzysku pociągów. Kilka kilometrów od Uyuni na bocznym torze stoją dawno już wycofane parowozy, lokomotywy i wagony. Stoją i czekają na przeżarcie przez rdzę i wchłonięcie przez pustynię. Póki co, są turystyczną atrakcją.
Jeszcze jestem lekko oszołomiony niedyspozycją mojego aparatu, wyciągam komórkę i coś tam usiłuje zrobić... 


środa, 17 grudnia 2014

[latino] Jedziemy do Uyuni czyli widoki zza szyby kontratakują

Latino - cz. 26
16  września 2014
Jedziemy do Uyuni czyli widoki zza szyby kontratakują.

Jeszcze niedawno droga do Uyuni zajmowała 6-8 godzin. Te czasy zdaje się już minęły, wedle zapewnień usłyszanych na dworcu zajmie nam to połowę krócej. Ruszamy około godziny 11. Plan na dziś jest prosty. Dojechać, znaleźć nocleg i odpowiednią ofertę wycieczki na Salary. 
Ale teraz chwila relaksu, można rozsiąść się wygodnie i nacieszyć oczy widokami za oknem.


wtorek, 16 grudnia 2014

[latino] Potosi czyli wyprawa do wnętrza góry

Latino - cz. 25
15  września 2014
Potosi  czyli wyprawa do wnętrza góry

Do Potosi przyjechaliśmy głównie dla wycieczki do wciąż czynnej kopalni srebra i innych rzadkich metali. W mieście jest kilka biur, które zajmują się organizacją wycieczki w głąb ziemi. Z miejsca, juz podczas zameldowywania w hostelu, zaproponowano nam taką wyprawę. Mieliśmy adres polecasnego przez wszystkich i wszędzie biura bigdealtour i postanowiliśmy jednak udać się tam. Ponoć tylko tam można liczyć na prawdziwe podziemne wrażenia wśród pracujących górników, a cała reszta to lekki retusz. Biuro jest niedaleko, wchodzimy. Firmę prowadzą byli górnicy, którzy wpadli na lepszy pomysł na życie. Po co się męczyć i narażać życie, lepiej zebrać chętnych gringos i pokazać im jak inni się męczą. Podczas rozmowy bardzo ładnie i rzeczowo opowiedzieli nam ( po angielsku! ) o samej kopalni, o trasie kilkugodzinnej wycieczki. Szacunek mój wzbudzili szczerym podejściem do klienta, czyli do nas. Oznajmili, że nie polecają dzisiejszej popołudniowej wycieczki. Jako, że był poniedziałek, co oznacza że właśnie skończył się weekend. A w pobliskiej wiosce w tym czasie trwała upojna fiesta. Skutkiem tego wszyscy górnicy dziś leczą kaca i w pracy raczej nie będą. Poradzili, byśmy wybrali się jutro, kiedy alkohol z żył juz wyparuje i wszyscy wrócą do roboty. cena wycieczki - 150 boliwianów. Sporo. Niestety szkoda nam było czekać do jutra i tracić całego dnia. Stwierdziliśmy, że skoro dziś i tak nie zobaczymy prawdziwej kopalni to skorzystamy z oferty hostelu, tańszej o 60 boliwianów. Kopalnia to kopalnie, będzie ciemno i gorąco, woda zapewne będzie kapała z sufitu i też będzie fajnie.
Wracamy zatem do hostelu, zakupujemy wycieczkę. Niebawem pojawia się nasz przewodnik. Prowadzi nas na dziedziniec, wyciąga z worów ubranka robocze i zaczynamy się przebierać. Spodnie, gumiaki, kurtki, kask z górnicza latarką i brezentowy plecak na nasze drobiazgi. Rzeczy czyste nie są, ale nie ma to specjalnie znaczenia, tam gdzie idziemy czyściej nie będzie. Mamy dużo radości z ubierania się. 


[latino] Potosi czyli cień wiekiej góry warty fortunę

Latino - cz. 24
15-16 września 2014
Potosi czyli cień wielkiej góry warty fortunę.

Do Potosi przyjechaliśmy równo z wschodzącym słońcem. Było trochę przed szóstą rano. Odebraliśmy plecaki, na szczęście wyglądało, że nic im nie brakuje. Wyszliśmy przed dworzec szukając jakiegoś transportu do centrum. Nie było to trudne, należało tylko iść za pasażerami z naszego autobusu. Jeden zakręt w lewo i już stoimy na przystanku. Po chwili podjeżdża miejski autobus. Mieścimy się wszyscy i za 1B jedziemy na główny plac miasta. Z przewodnika doczytaliśmy się, że tam możemy liczyć na niedrogie hostele. Po 20 minutach jesteśmy. Zrzucamy plecaki pod kościołem i idziemy na poszukiwanie noclegu. Godzina jest wczesna, my trochę niewyspani, prosto z gór. Morale takie sobie. Chodzimy po uliczkach w końcu trafiamy na całkiem ładnie wyglądający hostel La Casona.Przeszklone drzwi, w środku dziedziniec z dużą ilością przyjemnego cienia. Akurat jest wolny pokój 10 osobowy. Nam to pasuje. Cena nam odpowiada. 45 boliwianów (22,5zł). Podoba nam się tu, ale dla zasady idziemy do drugiego hostelu znajdującego się naprzeciwko. Tam okazuje się, że w połowie działa a w drugiej połowie jest w remoncie, obsługa nic nie wie. Grzecznie dziękujemy i wracamy do naszego pierwszego wyboru. Chwila na zameldowanie i idziemy spać. 


niedziela, 14 grudnia 2014

[latino] Kordyliera czyli spacer z widokiem na góry - dzień 4

Latino - cz. 23
14 września 2014
Kordyliera czyli spacer z widokiem na góry - dzień 4

To była bardzo zimna noc. Z radością powitałem pierwsze oznaki jasności. Poranek jak marzenie. Czyste, błękitne niebo. Żadnej chmurki. Wyszliśmy zziębnięci z namiotu, wypatrując słońca. Byliśmy jeszcze w cieniu, ale z nadzieją i lekką niecierpliwością obserwowaliśmy jak granica między mrokiem i jasnością, między zimnem i ciepłem przesuwała się coraz niżej. W końcu doczekaliśmy się. Od razu świat stał się piękniejszy. Powoli, powoli robiło się cieplej. Jezioro o poranku wyglądało zjawiskowo. Spokojna powierzchnia odbijała otaczające ją góry. Wszystko takie ciche, zawieszone pomiędzy niebem a ziemią.     


piątek, 12 grudnia 2014

[latino] Kordyliera czyli spacer z widokiem na góry - dzień 3

Latino - cz. 22
13 września 2014
Kordyliera czyli spacer z widokiem na góry - dzien 3

Rano niespodzianka. Otwieram namiot i nastała jasność. Delikatnie usiłuję wstać, zjeżdża całkiem spora lawinka z namiotu. Pada śnieg, widać na sto metrów. Nie zachęca to do wstawania o umówionej godzinie. Pozostaje się odwrócić na drugi bok.


[latino] Kordyliera czyli spacer z widokiem na góry - dzien 2

Latino - cz. 21
12 września 2014
Kordyliera czyli spacer z widokiem na góry - dzien 2

Poranek powitał nas cieplutkim słońcem i błękitem nieba. Noc była dość zimna, wszelka woda wokół namiotów zamarzła, toteż pierwsze chwile po wyjściu ze śpiworów poświęciliśmy na ogrzanie się. Nie było powodów do pośpiechu, czekaliśmy aż na ścieżce wiodącej na przeciwległym zboczu pojawi się druga część ekipy. Przynajmniej mieliśmy taką nadzieję.


czwartek, 11 grudnia 2014

[latino] Kordyliera czyli spacer z widokiem na góry - dzień 1

Latino - cz. 20
11 września 2014
Kordyliera czyli spacer z widokiem na góry - dzień 1

Na treking, bo przecież ile można tłuc się autobusami po drogach Peru i Boliwii, wybrano Cordilliera Real. Po naszemu Kordyliera Królewska lub po prostu Góry Królewskie. Obecną nazwę nadali i rozpowszechnili Hiszpanie.
Kordyliera nagle wyrasta z wysokiego ale względnie płaskiego Altiplano na 2-2,5 km w górę. Taki widok potrafi zrobić wrażenie. To wielkie pasmo zaczyna się gdzieś od jeziora Titicaca i masywów Illampu i Ancohuma a kończy się za La Paz kulminacją w postaci  najwyższego szczytu Illimani.
Jako, że góry zaczynają się niemalże na przedmieściach boliwijskiej stolicy wybieramy je jako miejsce naszego treku. Mamy mapę. Co prawda skala dość podła bo 1:135000 z poziomicami co 100 metrów, ale lepsze to niż nic.