czwartek, 28 lutego 2013

[indie] Ladakh. Dzień 9

24 czerwca 2012
Lamayuru - Prikti La - Wanla

Obudziliśmy się z nadzieją, że dziś w końcu idziemy w góry. Po śniadaniu dostajemy informację, że osiołki będą gotowe koło południa. Paniki nie ma, dzisiejszy etap i tak ma trwać około 4 godzin.


[indie] Ladakh. Dzień 8

23 czerwca
Lamayuru

Wczesnym rankiem budzi nas osiołkowy. Twierdzi, że ma osły i chce 18 tysięcy rupii za dojście w 10 dni do Padum. Oczywiście zgadzamy się, uradowani, że znalazły się osiołki tak szybko i w tak niskiej cenie. Po godzinie niestety zmiana nastrojów. Nasz osiołkowy tłumaczy, że się nie doliczył i kosztuje to wszystko 54 tysięcy rupii. No to pięknie, teraz już jest drogo. Targujemy się przez kolejną godzinę i staje na 40 tysiącach za 8 osłów na 9 dni wliczając ich powrót. To trochę więcej niż się spodziewaliśmy, ale jeszcze w granicach rozsądku. A wyboru dużego nie ma. Albo bierzemy albo idziemy sami. Niestety osły będa dopiero jutro rano. Mamy więc cały dzień do spędzenia w Lamayuru. No nic. Zjadamy śniadanie i ruszamy niespiesznym krokiem w stronę klasztoru. Tutejszy klasztor uchodzi za jeden z najstarszych w Ladakhu. Jego początku sięgają X wieku.


środa, 27 lutego 2013

[indie] Ladakh. Dzień 7.

22 czerwca 2012
Leh - Lamayuru

Ponieważ wyjeżdżamy koło południa, jest jeszcze czas by powłóczyć się po mieście. Z rana możemy się napatrzeć na pałac w Leh podczas śniadania.


[indie] Ladakh. Dzień 6.

21 czerwca 2012
Pangong Tso - Leh

Wczesnym rankiem pobudka na wschód słońca. Niestety nie jest to właściwa pora na to miejsce. Słońce wstaje gdzieś za górami i potem świeci prosto w oczy ;-)


wtorek, 26 lutego 2013

[indie] Ladakh. Dzień 5.

20 czerwca 2012
Panamik - Pangong Tso

Rankiem pospacerowaliśmy się trochę po wiosce. W zasadzie nic się nie działo, ot normalne życie. Pani piekła na rozgrzanym kamieniu czapati, czyli placki z mąki i wody. A niedaleko stąd stąd w górze doliny lodowiec Siachen i strzelanie z Pakistańczykami.


[indie] Ladakh. Dzień 4.

19 czerwca 2012
Turtuk - Hunder - Diskit - Panamik



Spało się doskonale. Turtuk leży na wysokości 2800 m, więc 800 metrów niżej niż Leh. Wczesnym świtem budzi nas jakiś hałas na drodze. Okazało się, że dziś z rana ze wsi wyszedł redyk. Niestety załapaliśmy się sam koniec. 

poniedziałek, 25 lutego 2013

[indie] Ladakh. Dzień 3.

18 czerwca 2012
Leh-Khardung La-Diskit-Turtuk

Z samego rana jeep podjechał pod hotel. Plan był bardzo ciekawy i ambitny. Dolina Nubry, leżąca na pograniczu indyjsko-pakistańskim, wioska Turtuk otwarta przez wojsko dopiero pod koniec 2010 roku, wysokie przełęcze mierzące ponad 5tys i jezioro Pangong Tso. Wszystko w cztery dni.
PIerwszy punkt programu. Wjeżdżamy na Khardung La. Posiada ona dumne miano najwyższej przejezdnej przełęczy na świecie o wysokości 5610m. Co prawda, jej wysokośc jest nieco zawyżona, ale 5365m i tak robi wrażenie. 

[indie] Ladakh. Dzień 2.

17 czerwca 2012
Leh - Hemis - Thiksey - Leh
Dziś w ramach aklimatyzacji bierzemy taksówkę i jedziemy pooglądać Dolinę Indusu i klasztory buddyjskie, których tu w okolicy pełno. Piotrek zostaje, by zastosować aklimatyzację indywidualną. Znaczy spanie w hotelu. Jesteśmy jeszcze przed sezonem, ten zaczyna się od lipca, więc turystów jeszcze niewielu. W miarę cicho i spokojnie, jak na warunki indyjskie oczywiście.
Wpierw jedziemy do Hemis, gdzie mieści się najbardziej znany klasztor. Oglądamy, zwiedzamy, ale jakoś tak... bez rewelacji. Plączemy się wraz z grupką japońskich turystów, na nasz widok mnisi zaczynają tańczyć i grać. Ale... jakoś cepelią tu wieje. Mnisi jacyś nienaturalni, coś tu nie gra. Nic to, jedziemy teraz do Thiksey. Zdjęć z Hemis nie ma, pierwsza karta ze zdjęciami gdzieś zaginęła. Bywa.
Wyjeżdżając jeszcze spojrzenie na klasztor.

[indie] Ladakh. Dzień 1.

16 czerwca 2012
Warszawa - Delhi  - Leh

Przepis na wyjazd w teorii jest prosty. Trzeba się zebrać w kilka osób, znaleźć miesiąc urlopu, wolne fundusze i tyle. W teorii proste, a praktyce bywa różnie. Do Ladakhu wyjazd się planował od kilku lat, aż w końcu wyszedł w tym roku.
Wiza, bilety, trochę planowania, pakowanie i gotowe. Jedzie nas siedem osób. Jednym samolotem to byłoby zbyt proste. Logistycznie, z uwagi na różne promocje lotnicze wygląda to tak, że Jarek wyleciał dwa dni wcześniej i będzie na nas czekał w Leh. Ja z Mateuszem lecę z Warszawy do Frankfurtu, tam spotykamy Magdę i Danielę, razem lecimy do Delhi. Tam na lotnisku spotykamy Piotrka, który leciał przez Amsterdam. W Leh spotykamy się z Jarkiem, a następnego dnia przylatuje jeszcze Agata. Proste nie? ;-)

piątek, 22 lutego 2013

[beskid niski] 29 grudnia 2012 - dzień z widokami

Raz na kilka lat przytrafia się dzień, kiedy widać niemalże wszystko. Tego dnia, jak się okazało później, widoczność sięgała 250km ( np. Alpy Rodniańskie z Rumunii ). Gdyby człowiek wiedział... ;-)
 Ale źle nie było. Z Zawadki też da się coś zobaczyć. Rankiem udaliśmy się na górę nad PGR, obok Popowej Polany. Widoki fantastyczne.


czwartek, 21 lutego 2013

[słowacja] Cerkwie Beskidu Niskiego /28.12.2012/

Czasem w Zawadce bywa tak, że pogody nie ma, a siedzieć w chałupie się nie chce. Auto jest i chęci są. No to jedziemy przypomnieć sobie jak wyglądają, bardzo ładne przecież, cerkwie z drugiej strony Barwinka
Na początek Niżny Komarnik


[beskid niski] 18-21.10.2012 - JESIENNIE...

W październiku udało się wyskoczyć na kilka dni w Beskid Niski. Pogoda dopisała wręcz nieprzyzwoicie. Podzieliłem zdjęcia na trzy grupy.
Pierwsza to "Dolinami" - czyli to co można zobaczyć spacerując dolinami Beskidu Niskiego.
Druga to " Jesiennie" - pokazująca piękne barwy jesieni Beskidu. Fotografie pochodzą z okolic pomiędzy Kwiatoniem, Zdynią a Krempną.
Trzecią nazwałem "Widokowo", bo korzystając z pięknej pogody i świetnej widoczności, codziennie udało się dostrzec na końcu horyzontu odległe o 100 kilometrów Tatry.




[beskid niski] 18-21.10.2012 - DOLINAMI...

W październiku udało się wyskoczyć na kilka dni w Beskid Niski. Pogoda dopisała wręcz nieprzyzwoicie. Podzieliłem zdjęcia na trzy grupy.
Pierwsza, prezentowana poniżej, to "Dolinami" - czyli to co można zobaczyć spacerując dolinami Beskidu Niskiego. Fotografie pochodzą z Kwiatonia (1), Przysłopia (2), Smerecznego (3,4,5) Zdyni ( 6,7,8), Radocyny ( 9,10,11,12) i Krempnej (13,14,15 )
Druga to "Jesiennie" - pokazująca piękne barwy jesieni w Beskidzie.
Trzecią nazwałem "Widokowo", bo korzystając z pięknej pogody i świetnej widoczności, codziennie udało się dostrzec na końcu horyzontu odległe o 100 kilometrów Tatry.


środa, 20 lutego 2013

[beskid niski] 18-21.10.2012 - WIDOKOWO


W październiku udało się wyskoczyć na kilka dni w Beskid Niski. Pogoda dopisała wręcz nieprzyzwoicie. Podzieliłem zdjęcia na trzy grupy.
Pierwsza to "Dolinami" - czyli to co można zobaczyć spacerując dolinami Beskidu Niskiego.
Druga to "Jesiennie" - pokazująca piękne barwy jesieni w Beskidzie.
Trzecią nazwałem "Widokowo", bo korzystając z pięknej pogody i świetnej widoczności, codziennie udało się dostrzec na końcu horyzontu odległe o 100 kilometrów Tatry. Fotografie pochodzą znad wioski Przysłop (1,2,3,4), z podejścia pod Dębi Wierch nad Radocyną (5) i ze szczytu Wysokie (6,7,8).



[turcja] Stambuł - czyli obrazków z podróży po wschodniej Turcji część X /9,21,22.10.2011/

Stambuł to początek i koniec naszej krótkiej niestety podróży do Turcji.
Lądowaliśmy od strony miasta, z pięknym widokiem na centrum miasta.


[turcja] Kapadocja II - czyli obrazków z podróży po wschodniej Turcji część IX /20.10.2011/

Wśród turystów największa atrakcja Kapadocji jest zwiedzanie jej o wschodzie słońca z pokładu balonu. Trochę nas kusiło, aby się przelecieć. Jednak po bliższym zapoznaniu się z tematem zrezygnowaliśmy. Cena - ok 100-200 euro za godzinny lot ściśnięty z pozostałymi 15 osobami w niedużym przecież koszu. Toteż dziewczyny postanowiły się wyspać, a ja pójść na wschód słońca z widokami na wznoszące się wokół balony. Wyszedłem z hotelu, ciemno i pusto, tylko po ulicach co chwilę jakiś busik wiozący ludzi bądź cały zwinięty balon szybko przemykał ulicą. Ja sobie wlazłem na górkę, jakieś 10-15 minut od hotelu. I...
No i było jak w balonie ;-) Piękny widok na Erciyes Dagi...


[turcja] Kapadocja I - czyli obrazków z podróży po wschodniej Turcji część VIII /19.10.2011/

Dojechaliśmy tu wczesnym porankiem. Pogoda nas nieco zmroziła. Minus 3 stopnie tu wobec 28 stopni w Urfie robiło znaczącą różnicę. Do tego vhmury, słońca brak. No nic. Trochę nas wcześniej ta Turcja rozpuściła w tym temacie. Na dworcu otoczyli nas wszelacy naganiacze, a każdy z nich miał mnóstwo cudownych ofert. Odwiedziliśmy jakieś biuro. Okazało się, że mogą nas zawieźc "za darmo" do Goreme, a przy okazji zaproponowano nam hotel, całkiem sensowny bo za 20L, przejazd do Stambułu za 40L i całodniową wycieczkę po południowo-zachodniej części Kapadocji za całe 55L.
Dowieziono nas do hotelu, okazał się całkiem sympatyczny. Po tradycyjnej herbacie ruszyliśmy do muzeum w Goreme.


wtorek, 19 lutego 2013

[turcja] Urfa - czyli obrazków z podróży po wschodniej Turcji część VII /18.10.2011/


Kontynuowaliśmy naszą podróż wzdłuż wschodnich i południowych rubieży Turcji. Tym razem jechaliśmy obok niespokojnej obecnie Syrii. Syria  z Jordanią były naszym celem wyjazdu, nawet bilety już zakupiliśmy. Niestety LOT odwołał loty i stąd pojawił się pomysł nieodległej Turcji.
Pod wieczór dojechaliśmy do Urfy. Miasto nazywa się faktycznie Sanliurfa, co oznacza wspaniała Urfa, ale wszyscy poprzestają na nazwie Urfa. Choć miasto rzeczywiście jest wspaniałe.Do tego klimat urzekał. Spokojnie, cicho, w miarę czysto. Bardzo dobre miejsce by odpocząć po intensywności podróżowania po Kurdystanie. Urfa, co prawda też jest zamieszkiwana przez Kurdów, ale silne są tu już wpływy bliskiej Syrii.
Hotel znaleźliśmy bez problemu, dość tani 50 TL za trójkę. A warunki bardzo dobre.
Urfa jest stara i piękna. Wedle tradycji to tu rozpoczął swoją misję prorok Abraham. Tu tez miał być zrzucony przez króla Nemroda z wysokiej skały. Bezskutecznie, bo przeżył. Ale to miejsce jest teraz celem muzułmańskich pielgrzymek. Bo Abraham jest uznawany za proroka w islamie, ino zwie się Ibrahim.
 Z wieczora wybraliśmy się rzucić okiem na miasto. W centrum największa budowlą jest meczet Ulu Cami.