wtorek, 26 lutego 2013

[indie] Ladakh. Dzień 5.

20 czerwca 2012
Panamik - Pangong Tso

Rankiem pospacerowaliśmy się trochę po wiosce. W zasadzie nic się nie działo, ot normalne życie. Pani piekła na rozgrzanym kamieniu czapati, czyli placki z mąki i wody. A niedaleko stąd stąd w górze doliny lodowiec Siachen i strzelanie z Pakistańczykami.



Panamik słynie z gorących źródeł. Podjeżdżamy i już żałujemy, że nie byliśmy tu wczoraj wieczorem. Woda jest gorąca. Tak ciepłej przez cały miesiąc nie zobaczymy. Są specjalne baseny w których można się kapać. Może za pięknie nie wyglądają, ale za to woda jest CIEPŁA. Przewodnik zaleca i ostrzega, by wybierając się do kąpieli, pamiętać o sandałach, z uwagi na leżące wszędzie żyletki. Faktycznie, kilka widzieliśmy. Skały po których spływa naturalny wrzątek są pełne różnorakich kolorów. Wygląda to bardzo ładnie.




 Tak potrafi wyglądać droga, a autobusem jadą kolejni żołnierze na "poligon" Siachen.


Wedle planów mieliśmy jechać przez przełęcz Wari La, która mierzy około 5300m i na dodatek używana jest dość rzadko. Okazuje się jednak, że nie da się tamtędy jechać, bo gdzieś w górze zmyło kawałek drogi. Kierowca więc wybiera drogę dolina rzeki Shyok. To nawet lepiej. Taki był początkowy plan, ale w Leh uznano, że ta droga nie jest przejezdna i ponoć nikt tędy nie jeździ. No to jedziemy się przekonać. Początkowo jest całkiem dobrze, nawet czasem leży asfalt. Później już gorzej. Natrafiamy na miejsce, gdzie woda z błotem i kamieniami zatarasowały drogę. Cóż. Do roboty. Po kilkudziesięciu minutach prac porządkowych nasza droga odzyskała status przejezdnej.




Potem sytuacja się powtórzyła... ;-)


Po kilku kilometrach natrafiamy na wielki obóz robotników, którzy przywracają naszą drogę do stanu przejezdności. Robotnicy stoją, siedzą, patrzą się gdzieś przed siebie. I to już będzie reguła. Ilekroć będziemy widzieć robotników przy drodze, zawsze będą stać, siedzieć, jeść, rozmawiać, patrzeć gdziekolwiek. Tylko nie pracować. A jak już to pracuje jeden, a dziesięciu patrzy i komentuje. Może to jest sposób na bezrobocie w Indiach?



Dolina wygląda na dziką i pustą. Tylko góry. Prawdziwy koniec świata.



Potem kolejne atrakcje, chociażby widowiskowy przejazd przez rzekę. Udaje się, żyjemy i jedziemy dalej.



Dolina rozszerza się i cywilizuje. Znaczy znów widać asfalt.



W końcu opuszczamy naszą dolinę i jadąc pięknym wąwozem kierujemy się do srogi prowadzącej nad jezioro Pangong Tso. W międzyczasie nasze auto się psuje, ale kierowca doprowadza je do stanu jako takiej używalności, także możemy jechać, tylko czasem coś stuka, coś chrobocze i wyje ;-)


Dojechaliśmy do głównej drogi prowadzącej z Leh nad Pangong Tso. Stajemy w Tangtse. Kontrola permitów i czas na obiad. A nasz kierowca wyjawia swój sekret. Nie mamy benzyny. W Dolinie Nubry nie udało się zatankować i teraz jedziemy już na oparach. Ale ponieważ dojechaliśmy do głównej drogi, którą suną jeepy z turystami nad jezioro, to paliwo udaje się jakoś znaleźć.



Jedziemy do jeziora.


Mijamy prawdziwego jaka, stojącego po pas w wodzie.


Jest już popołudnie, w międzyczasie zdążyło się pięknie rozpogodzić. Słońce juz nisko, światło przepiękne. Okolica również.




W końcu jest! Pangong Tso leży na wysokości 4200 metrów na granicy Indii i Tybetu. Jezioro o szerokości kilkunastu kilometrów ciągnie się ponad 100 kilometrów wzdłuż.


Ależ kolory! Błękit nieba, czerwień gór i lazur jeziora. I zachodzące słońce. Ach... Nie pozostaje nic innego jak zachwycać się i robić zdjęcia.



Pozujemy na tle jeziora


A tak to pozowanie wygląda od zaplecza ;-)









Dojeżdżamy do wioski Spangmik. Wedle relacji powinna znajdować się tu spokojna tybetańska wioska. A napotykamy kilkanaście campów dla turystów, w każdym rząd kilkunastu namiotów. No ładnie to nie wygląda. Zatrzymujemy się u Tybetańczyka w małym guesthousie. Udaje się nam znaleźć jeden pokoik.Gospodarz zdziwił się, że mamy zamiar zmieścić się cała siódemką w tym małym pokoiku.


Wysokość daje się we znaki. Przez pół nocy każdy się tylko przewraca z boku na bok.


Dzień 1. Warszawa - Leh
Dzień 2. Leh - Hemis - Thiksey - Leh
Dzień 3. Leh - Khardung La - Diskit - Turtuk
Dzień 4. Turtuk - Hunder - Diskit - Panamik
Dzień 5. Panamik - Pangong Tso
Dzień 6 Pangong Tso - Leh
Dzień 7 Leh - Lamayuru
Dzień 8 Lamayuru
Dzień 9 Lamayuru - Wanla
Dzień 10 Wanla - Hanupatta
Dzień 11 Hanupatta - Photaksar
Dzień 12 Photaksar - Senggi La BC
Dzień 13 Senggi La BC - Gongma
Dzień 14 Gongma - Hanuma La BC
Dzień 15. Hanuma La - Omang
Dzień 16. Omang - Hanumil
Dzień 17. Hanumil - Padum
Dzień 18. Padum - Parkachik
Dzień 19. Parkachik - Kargil
Dzień 22. Leh - Karzok
Dzień 23. Karzok - 5200m
Dzień 24. 5200m - Changpa
Dzień 25. Changpa - Pangunagu
Dzień 26. Pangunagu - Leh

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz