Lamayuru
Wczesnym rankiem budzi nas osiołkowy. Twierdzi, że ma osły i chce 18 tysięcy rupii za dojście w 10 dni do Padum. Oczywiście zgadzamy się, uradowani, że znalazły się osiołki tak szybko i w tak niskiej cenie. Po godzinie niestety zmiana nastrojów. Nasz osiołkowy tłumaczy, że się nie doliczył i kosztuje to wszystko 54 tysięcy rupii. No to pięknie, teraz już jest drogo. Targujemy się przez kolejną godzinę i staje na 40 tysiącach za 8 osłów na 9 dni wliczając ich powrót. To trochę więcej niż się spodziewaliśmy, ale jeszcze w granicach rozsądku. A wyboru dużego nie ma. Albo bierzemy albo idziemy sami. Niestety osły będa dopiero jutro rano. Mamy więc cały dzień do spędzenia w Lamayuru. No nic. Zjadamy śniadanie i ruszamy niespiesznym krokiem w stronę klasztoru. Tutejszy klasztor uchodzi za jeden z najstarszych w Ladakhu. Jego początku sięgają X wieku.
Jest całkiem miło. Ludzi brak. Cisza, spokój.
Oglądamy sobie z góry i staramy znaleźć drogę naszego treku. Bez większego powodzenia.
W druga stronę widać drogę prowadząca w stronę Kargil.
Przy klasztorze spotykamy pielgrzyma, który jak się później okazało trudnił się dorabianiem na turystach każąc sobie płacić za "pozowanie" ;-)
Nad głównym budynkiem klasztoru znajduje się jeszcze kilka budynków. Podchodząc ku nim, wyszedł mnich i zaprosił nas do środka na nabożeństwo. Usiedliśmy sobie z boku i zatopiliśmy się w dojść egzotycznej i zarazem transowej atmosferze.
Modlitwy trwały od wczesnego ranka do wieczora. Posiłki ( tsampa, ciasteczka, tybetańska herbata ) podawano w międzyczasie. Siedzieliśmy tam dwie, trzy godziny. Mieliśmy okazje spróbować tsampy, czyli prażonej maki jęczmiennej, którą mogliśmy zapić słoną herbatą z dodatkiem zjełczałego masła. Uhmnn... Niektórym smakowało ;-)
Wracając z klasztoru natknęliśmy się na miejscową wytwórnię cegieł. Formowane i suszone na słońcu.
Czasu było dużo, odwiedziliśmy jeszcze przyklasztorny hotel. Mateusz zastanawiał się czy nie potrzebuje nowego obuwia.
I jeszcze raz klasztor, cóż, czasu było dużo. Pospacerowaliśmy sobie po wiosce...
Dzień się kończy.
Jutro w końcu w góry.
Dzień 1. Warszawa - Leh
Dzień 2. Leh - Hemis - Thiksey - Leh
Dzień 3. Leh - Khardung La - Diskit - Turtuk
Dzień 4. Turtuk - Hunder - Diskit - Panamik
Dzień 5. Panamik - Pangong Tso
Dzień 6 Pangong Tso - Leh
Dzień 7 Leh - Lamayuru
Dzień 8 Lamayuru
Dzień 9 Lamayuru - Wanla
Dzień 10 Wanla - Hanupatta
Dzień 11 Hanupatta - Photaksar
Dzień 12 Photaksar - Senggi La BC
Dzień 13 Senggi La BC - Gongma
Dzień 14 Gongma - Hanuma La BC
Dzień 15. Hanuma La - Omang
Dzień 16. Omang - Hanumil
Dzień 17. Hanumil - Padum
Dzień 18. Padum - Parkachik
Dzień 19. Parkachik - Kargil
Dzień 22. Leh - Karzok
Dzień 23. Karzok - 5200m
Dzień 24. 5200m - Changpa
Dzień 25. Changpa - Pangunagu
Dzień 26. Pangunagu - Leh
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz