piątek, 5 kwietnia 2013

[indie] Ladakh. Dzień 26


11 lipca 2012
Pangunagu (4600m) - Leh (3600m)


Rano budzimy się z nadzieją, że ktoś po nas przyjedzie.



Zjadamy śniadanie w uroczych okolicznościach przyrody.


Potem krótki spacerek po okolicy, spotykamy taką piękną jaszczurkę.


Auto przyjechało około 9 rano, jeszcze tylko zażyczyliśmy sobie, by przed powrotem podjechać nad same jezioro.


Wszędzie biało i słono.


Wracamy. Po pół godzinie dojeżdżamy do drogi Manali -Leh. Pierwotny plan zakładał, że z Leh będziemy wracali przez Tso Moriri i Tso Kar i dalej do Manali. Taka, nieco naokoło, trasa zajmuje trzy dni. Jednakże pomni doświadczeń z nieprzejezdnymi drogami, nie ryzykujemy powrotu autobusem. No i ta świadomość, że dwa dni w ścisku i przy głośnej muzyce..Kupiliśmy bilety na samolot, bo akurat były za ok. 130 dolarów. Toteż kierunek na dziś to Leh.


Przy drodze sporo dzieje. A to pozostałości po budowie/remoncie drogi...


A to nomadzi, którzy wybrali okolice bardziej dostępne, niż te które przemierzyliśmy pieszo.


Przed nami jedna z najwyższych przełęczy, czyli Taglang La.



Droga Manali -Leh, chyba jak każda inna jest w permanentnym remoncie/budowie. Robotnicy śpią przy miejscu pracy. A pracuje ich tu tysiące. Choć słowo "pracują" nie jest do końca adekwatne. Ilekroć mijaliśmy brygady przydrożne to z reguły była przerwa, albo co najwyżej pracowały dwie osoby, a dwadzieścia patrzyło się na ta robotę ;-) W Indiach obowiązuje wąska specjalizacja w pracy. Jedni tłukli ręcznie kamienie na niemalże piasek, drudzy transportowali go na drogę, a jeszcze inni uklepywali go łopatą ;-). Obrazek z betonowania przęsła mostu. Betoniarka stoi 15 metrów od przęsła. A ok 20 ludzi stoi w kole i podaje sobie kilka tac z betonem. Jakby betoniarka stanęła bliżej - nie mieliby zajęcia....



I jest przełęcz. Druga co to wysokości. 5328 metrów n.p.m. Tym razem w końcu na nas nie robi wrażenia. No ale z taką aklimatyzacją... ;-)



Widoki na dalszą drogę, ku Dolinie Indusu.




Zjeżdżamy bardzo długo. Po drodze, zaraz za osadą Rumtse pojawiły się fantastyczne skały. Te kolory i kształty.








Dojechaliśmy do Indusu. Miejscowość Upshi. To pierwsze miejsce w Ladakhu jakie widzą turyści przyjeżdżający od strony Manali. Jest gdzie zjeść. Oczywiście zamawiamy pierożki momo z nadzieniem mięsnym.


Na późne popołudnie jesteśmy w Leh. No to prawie jak przyjazd do domu. To już nasz trzeci pobyt. Jest blisko połowy lipca. Miasto zmieniło się nie do poznania. Tłumy turystów, wszystko czynne o wiele dłużej niż kilka tygodni temu. Za to częściej siada prąd. Kolacja tradycyjnie na dachu z widokiem ;-)


W hotelu też prawie jak w domu. A śpi się rewelacyjnie. Ileż tu tlenu w powietrzu! ;-)


Dzień 1. Warszawa - Leh
Dzień 2. Leh - Hemis - Thiksey - Leh
Dzień 3. Leh - Khardung La - Diskit - Turtuk
Dzień 4. Turtuk - Hunder - Diskit - Panamik
Dzień 5. Panamik - Pangong Tso
Dzień 6 Pangong Tso - Leh
Dzień 7 Leh - Lamayuru
Dzień 8 Lamayuru
Dzień 9 Lamayuru - Wanla
Dzień 10 Wanla - Hanupatta
Dzień 11 Hanupatta - Photaksar
Dzień 12 Photaksar - Senggi La BC
Dzień 13 Senggi La BC - Gongma
Dzień 14 Gongma - Hanuma La BC
Dzień 15. Hanuma La - Omang
Dzień 16. Omang - Hanumil
Dzień 17. Hanumil - Padum
Dzień 18. Padum - Parkachik
Dzień 19. Parkachik - Kargil
Dzień 22. Leh - Karzok
Dzień 23. Karzok - 5200m
Dzień 24. 5200m - Changpa
Dzień 25. Changpa - Pangunagu
Dzień 26. Pangunagu - Leh

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz