poniedziałek, 25 lutego 2013

[indie] Ladakh. Dzień 1.

16 czerwca 2012
Warszawa - Delhi  - Leh

Przepis na wyjazd w teorii jest prosty. Trzeba się zebrać w kilka osób, znaleźć miesiąc urlopu, wolne fundusze i tyle. W teorii proste, a praktyce bywa różnie. Do Ladakhu wyjazd się planował od kilku lat, aż w końcu wyszedł w tym roku.
Wiza, bilety, trochę planowania, pakowanie i gotowe. Jedzie nas siedem osób. Jednym samolotem to byłoby zbyt proste. Logistycznie, z uwagi na różne promocje lotnicze wygląda to tak, że Jarek wyleciał dwa dni wcześniej i będzie na nas czekał w Leh. Ja z Mateuszem lecę z Warszawy do Frankfurtu, tam spotykamy Magdę i Danielę, razem lecimy do Delhi. Tam na lotnisku spotykamy Piotrka, który leciał przez Amsterdam. W Leh spotykamy się z Jarkiem, a następnego dnia przylatuje jeszcze Agata. Proste nie? ;-)


W Delhi wylądowaliśmy krótko po północy. Czekamy w klimatyzowanym lotnisku do rana by zmienić terminal. O 6 rano wychodzimy na zewnątrz i w drzwiach uderza nas strumień gorącego powietrza. 36 stopni i duża wilgotność. Monsun wita. Czujemy się jakbyśmy znaleźli się w zasięgu wielkiej suszarki do włosów. Podjeżdżamy pod terminal krajowy. Trochę czekania i około 9 rano lecimy do Leh.
Lot widokowy, akurat obudziliśmy się nad głównym grzbietem Himalajów. Pięknie tu!
Podchodzimy do lądowania. Wrażenie jest niesamowite, bo samolot schodzi mocno w dół, w dolinie robi ciasny zakręt o 180 stopni i ląduje. A lecieliśmy całkiem sporym boeingiem.
Na miejscu wita nas Jarek, który jest tu od wczoraj.
Szybko znajdujemy hotel ( a raczej on nas ) za 500 Rs za dwójkę z łazienką.
Leh leży na wysokości 3500-3600m. Toteż początki są trudne. Tlenu mało, samopoczucie takie sobie. Idąc w górę, do hotelu trzeba pamiętać by nie mówić zbyt dużo, bo za chwilę można poczuć, że twój oddech jest 100m za tobą.
Do wieczora aklimatyzacja, wypoczynek, kolacja. Znaczy się wakacje ;-)
Wieczorem poszedłem jeszcze na stupę, by zobaczyć miasto i jego okolice w zachodzącym słońcu. Zdjęcia wyszły całkiem, całkiem. Niestety, z tego dnia i z połowy kolejnego zdjęć nie ma, bo zgubiłem gdzieś kartę. Bywa i tak.


Dzień 1. Warszawa - Leh
Dzień 2. Leh - Hemis - Thiksey - Leh
Dzień 3. Leh - Khardung La - Diskit - Turtuk
Dzień 4. Turtuk - Hunder - Diskit - Panamik
Dzień 5. Panamik - Pangong Tso
Dzień 6 Pangong Tso - Leh
Dzień 7 Leh - Lamayuru
Dzień 8 Lamayuru
Dzień 9 Lamayuru - Wanla
Dzień 10 Wanla - Hanupatta
Dzień 11 Hanupatta - Photaksar
Dzień 12 Photaksar - Senggi La BC
Dzień 13 Senggi La BC - Gongma
Dzień 14 Gongma - Hanuma La BC
Dzień 15. Hanuma La - Omang
Dzień 16. Omang - Hanumil
Dzień 17. Hanumil - Padum
Dzień 18. Padum - Parkachik
Dzień 19. Parkachik - Kargil
Dzień 22. Leh - Karzok
Dzień 23. Karzok - 5200m
Dzień 24. 5200m - Changpa
Dzień 25. Changpa - Pangunagu
Dzień 26. Pangunagu - Leh


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz