poniedziałek, 25 lutego 2013

[indie] Ladakh. Dzień 2.

17 czerwca 2012
Leh - Hemis - Thiksey - Leh
Dziś w ramach aklimatyzacji bierzemy taksówkę i jedziemy pooglądać Dolinę Indusu i klasztory buddyjskie, których tu w okolicy pełno. Piotrek zostaje, by zastosować aklimatyzację indywidualną. Znaczy spanie w hotelu. Jesteśmy jeszcze przed sezonem, ten zaczyna się od lipca, więc turystów jeszcze niewielu. W miarę cicho i spokojnie, jak na warunki indyjskie oczywiście.
Wpierw jedziemy do Hemis, gdzie mieści się najbardziej znany klasztor. Oglądamy, zwiedzamy, ale jakoś tak... bez rewelacji. Plączemy się wraz z grupką japońskich turystów, na nasz widok mnisi zaczynają tańczyć i grać. Ale... jakoś cepelią tu wieje. Mnisi jacyś nienaturalni, coś tu nie gra. Nic to, jedziemy teraz do Thiksey. Zdjęć z Hemis nie ma, pierwsza karta ze zdjęciami gdzieś zaginęła. Bywa.
Wyjeżdżając jeszcze spojrzenie na klasztor.
Jedziemy Doliną Indusu.
 Stajemy w Karu.  
Czas na obiad. 

Przy drodze często można spotkać tablice, czasem z bardzo ciekawymi radami dla podróżujących. Temat jest wart opisania w oddzielnym poście, co oczywiście zamierzam uczynić ;-)

 Klasztor w Stakna widzimy tylko z okien samochodu.
 Gdzieś wyczytałem, że jeśli ktoś ma czas na zwiedzenie jednego klasztoru to powinien być to właśnie Thiksey. Pełna zgoda. Klasztor jest malowniczo położony, na wyniesionym wysoko grzbiecie.  Biel i brąz klasztoru, błękit nieba, słońce. Pięknie.  
Na wejściu apteka pełna półek ze słoikami zawierającymi różnorakie kulki. 

 Uśmiechnięty mnich pytał się tylko co dolega, by po chwili stawiać na stole słój z odpowiednimi kulkami. Jeszcze tylko porada w zakresie sposobu dawkowania i gotowe. Prawdopodobnie mnich w tych słoikach trzymał kulki na wszystkie znane i nieznane dolegliwości ;-) 
Sam klasztor zwiedza się z prawdziwą przyjemnością








 Za nami nadeszła hałaśliwa grupa, oczywiście były to Japonki. Każda po dwa aparaty z taaakimi lufami ze sobą. Znalazły sobie malowniczo siedzącego w oknie mnicha.
  Czytał sobie książkę, a wokół otoczyła go grupa wściekle fotografujących Japonek. Na koniec jedna z nich wyjęła z torby długopis i wręczyła go mnichowi jako podarek za pozowanie. Cóż miał zrobić, wziął z buddyjskim spokojem, uśmiechnął się i wrócił do lektury. Nam ręce opadły. Ktoś rzucił pomysł by podejść do turystek i je z takim samym zaangażowaniem zacząć im robić zdjęcia a na koniec wręczyć długopis. Niestety w międzyczasie Japonki zniknęły.
Kończymy powoli. Szkoda wyjeżdżać.

Na koniec oglądamy naprawdę wielki posąg buddy. W tle widać Danielę, która robi tu za odniesienie skali ;-)



 Zrobiło się późno, więc odpuściliśmy sobie pozostałe klasztory i wróciliśmy do Leh.  
Tam w agencji turystycznej załatwiliśmy jeepa na wycieczkę do doliny Nubry i nad jezioro Pangong Tso, a także odpowiednie permity. A potem tradycyjnie kolacja na mieście. Oczywiście na dachu restauracji z widokiem na pałac w Leh.


Dzień 1. Warszawa - Leh
Dzień 2. Leh - Hemis - Thiksey - Leh
Dzień 3. Leh - Khardung La - Diskit - Turtuk
Dzień 4. Turtuk - Hunder - Diskit - Panamik
Dzień 5. Panamik - Pangong Tso
Dzień 6 Pangong Tso - Leh
Dzień 7 Leh - Lamayuru
Dzień 8 Lamayuru
Dzień 9 Lamayuru - Wanla
Dzień 10 Wanla - Hanupatta
Dzień 11 Hanupatta - Photaksar
Dzień 12 Photaksar - Senggi La BC
Dzień 13 Senggi La BC - Gongma
Dzień 14 Gongma - Hanuma La BC
Dzień 15. Hanuma La - Omang
Dzień 16. Omang - Hanumil
Dzień 17. Hanumil - Padum
Dzień 18. Padum - Parkachik
Dzień 19. Parkachik - Kargil
Dzień 22. Leh - Karzok
Dzień 23. Karzok - 5200m
Dzień 24. 5200m - Changpa
Dzień 25. Changpa - Pangunagu
Dzień 26. Pangunagu - Leh

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz