1-2 października 2013.
Qom. Iran w odcinkach cz. XXI.
Przyjechaliśmy do Qom przed wschodem słońca. Było jeszcze ciemno. Autobus wysadził nas przy obwodnicy. Od razu pojawili się przy nas taksówkarze. Jeden z nich niestety odsunął pozostałych i podszedł do nas. Zażyczył sobie 20zł, czyli jakieś 4 razy za dużo. Powiedzieliśmy co sądzimy o tej propozycji. Nastąpił impas. Było chłodno (!), ciemno i jakoś tak nieprzyjaźnie. Próbowaliśmy negocjować z innymi taksiarzami, ale albo nie chcieli rozmawiać, albo "nasz opiekun" podbiegał i odciągał chętnych. Siedzieliśmy sobie przy plecakach, minęło już ze 30 minut. Impas. W międzyczasie cena spadła do 10zł. Mogliśmy pójść na piechotę, ale to ok. 6 km niezanym terenem w uchodzącym mroku. Ulegliśmy. Niby wbrew zasadom, ale nie chciało się nam już wykłócać o 5 zł. Nikt inny nie chciał lub nie mógł nas zabrać. Taksiarz podwiózł nas oczywiście nie do tego hotelu, ale to nic nowego. Nie był to problem, wszystkie hotele były w bliskim sąsiedztwie. Qom nie jest miastem odwiedzanym przez turystów z zachodu, za to zjeżdżają tu tłumnie pielgrzymi z całego Bliskiego Wschodu. Hotele więc nie są za dobre, a cenią się dość wysoko. Znaleźliśmy pokój 4os. za 90zł. Tragedii nie było, ale za czysto też nie ;-)
Odespaliśmy parę godzin i ruszyliśmy do pobliskiego centrum.
Qom, w którym mieszka ponad milion ludzi, uchodzi za drugie co do ważności po Meszhedzie święte miasto w Iranie. To cel setek tysięcy wiernych pielgrzymujących do Hazrat-e Masumeh, gdzie mieści się mauzoleum Fatimy, siostry Imama Rezy.
Okolica świętego miejsca wygląda jak wielki plac budowy.