czwartek, 2 grudnia 2010

[nepal] 28.10.2010 Muktinath - Jomosom

Rano tradycyjnie. Tym razem piękny Dhaulagiri ze swoją wschodnia ścianą.




i cały masyw...



Jakoś z rana nie chciało się wychodzić. Byliśmy za Przełęczą, a więc to są te obiecane wakacje ;-) Nawet nie poszliśmy zwiedzać okolic miasteczka, a ponoć bardzo ciekawe. W sumie szkoda trochę, ale co tam....
Same Muktinath było też ciekawe. Tu na przykład małe dziecko w wystawie  sklepowej ;-)

 


Trafiliśmy do domu pielgrzymkowego dla wyznawców hinduizmu.


Jak widać dwa jaki to już karawana ( hotel ).


Gdzieś koło 10 chyba dopiero wyszliśmy w stronę Kagbeni.. Jeszcze gompa na pożegnanie...




Z gompy już widać było zapowiedź naszego najpiękniejszego dnia, jak sie później okazało. Tu widok na Jharkot i Dhaulagiri Range.


Zostawiamy Muktinath i górujący nad nim Yakwakang za sobą.



Dzień tradycyjnie piękny, sceneria niesamowita, nie ma się gdzie śpieszyć, lekko w dół. Czego tu jeszcze chcieć? Doszliśmy do Jharkot. Starego miasteczka - fortecy.


Jest baaaardzo klimatyczne i fotogeniczne ;-)



Właściwie dopiero teraz zauważyłem kolory jesieni, to tak, listopad już.




Szliśmy i żal było schodzić. W tak pięknym miejscu chyba jeszcze nie byłem. Co chwila chciało się robić kolejne zdjęcie i kolejne i kolejne...


Krajobraz Tybetu mnie zachwycił. 


A więc Ladakh na następny wyjazd to najlepsza opcja. Jacyś chętni?


Nasza przełęcz teraz wyglada niepozornie. A przecież to będzie prawie 2,5 kilometra wyżej!




Doszliśmy do miejsca gdzie dolina zakręcała i żegnaliśmy widok na Muktinath. Myślałem, że dalej już będzie zwyczajnie. Ot góry. A dalej było... również obłędnie. Pojawił się znowu Dhaulagiri.


A także Kagbeni, miasteczko leżące u progu krainy Mustang, ponoć bardzo wartej odwiedzenia.

Pozwolenie na wejście w tamte rejony kosztuje 500 usd na 10 dni.




W Kagbeni dobry obiad, jeszcze lepsza jabłkowa brandy, która smakowała coraz bardziej im dłużej się ja piło;-) No i muttony. Od tego dnia zaczęliśmy je widzieć w znacznych ilościach. Wszystkie pędzone w dół. 


Dzieci, jak wiadomo, potrafią się bawić wszystkim i wszędzie ;-)


Samo Kagbeni oczywiście jest bardzo interesujące.




Dbałość o szczegóły zadziwiała ;-)



W międzyczasie zrobiło się późno. Właściwie można by zostać tu na nocleg, ale dziewczyny spieszyły się na samolot z Jomosom ,bo kończyła im się wiza. Poszliśmy, to tylko 9 kilometrów ;-)




Przed nami Nigiri North. A dolina  Kali Gandaki okazała się bardzo widokowa, płaska i szeroka nawet do dwóch kilometrów. Niestety zrobiło się zimno, ciemnawo i przede wszystkim bardzo wiało. Oczywiście o oczy. I ten pył...


W niecałe dwie godziny doszliśmy, były małe problemy ze znalezieniem noclegu. W końcu przygarnięto nas w hotelu w którym 43 lata temu spał Jimi Hendrix ;-) Pani zatroszczyła się o nas, wstawiając mały koksownik pod stół. Cieeepło. Jeszcze tylko wyprawa do Everesty do sklepu, krótkie ale skuteczne targi i już można oddać się wypoczynkowi, rozmowie, Everestowi i nastrojowi. O jak dobrze ;-)


Dzień 1 Warszawa - Kathmandu
Dzień 2 Kathmandu
Dzień 3 Kathmandu - Bhulbhule
Dzień 4 Bhulbhule - Jagat
Dzień 5 Jagat - Thonje
Dzień 6 Thonje - Chame
Dzień 7 Chame - Upper Pisang
Dzień 8 Upper Pisang - Manang
Dzień 9 Manang - Khangsar
Dzień 10 Khangsar - Tilicho Base Camp
Dzień 11 Tilicho Lake
Dzień 12 Tilicho Lake - Yak Kharka
Dzień 13 Yak Kharka - Thorung Phedi
Dzień 14 Thorung Phedi - Muktinath
Dzień 15 Muktinath - Jomosom
Dzień 16 Jomosom - Kobang
Dzień 17 Kobang - Do Kholagaon
Dzień 18 Do Kholagaon - Ghorepani
Dzień 19 Ghorepani - Birethandi
Dzień 20 Birethandi - Pokhara
Dzień 21 Pokhara - Sauraha
Dzień 22 Sauraha
Dzień 23 Sauraha - Kathmandu
Dzień 24 Kathmandu
Dzień 25 KathmanduPublikuj posta
Dzień 26 Kathmandu-Warszawa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz