wtorek, 23 listopada 2010

[nepal] 15.10.2010 Kathmandu

Noc minęła z przygodami. Magda z Danielą przeżyły nocną wizytę szczura ( bądź też szczurów ). przeżyły to dobre określenie, a jedyną wymierna ofiarą stało się jabłko, zjedzone pewnie przez głodne biedne zwierzątko ;-)- nie wspominam tu o stratach wyrządzonych psychice nieszczęsnych lokatorek . Swoją drogą należało doceniać to co było, raczej lepiej na trekingu nie będzie i jeszcze zatęsknimy do takich "luksusów" ;-D Inną przygoda był nocny pochód przy akompaniamencie bębnów ku czci bogini Durga. W Nepalu trwa święto (festiwal) Dasain. To najważniejsze święto w roku. Powtarzając za Magdą to takie Boże Narodzenie tylko trwa 15 dni ;-) Wszyscy się odwiedzają, wręczają prezenty, puszczają latawce i podróżują do rodzinnych wiosek. To ostatnie miało znaczenie gdyż jak się okazało nasz plan zakładał przejazd do Besisahar dokładnie w dniu największego święta. Udało się znaleźć jakieś miejsca przy kierowcy w tourist busie za astronomiczna kwotę 900 Rs. Dobre i to. Kilka dalszych godzin zajęło nam załatwianie potrzebnych zezwoleń na treking ( bilet wstępu do Parku Narodowego Annapurna - 2000Rs i karta TIMS - 15 US ). Potem poszliśmy na piechota na Patan. Po drodze doświadczaliśmy radosnego chaosu komunikacyjnego. Chociaż w całym tym zamieszaniu jest jakiś porządek. Trzeba mieć na pewno solidny i charakterystyczny klakson. Kilku większych skrzyżowań pilnowali policjanci, ale ich uzbrojenie ograniczało się do drewnianych pałek i nożów khukri.  Patan to drugie co do wielkości miasto w dolinie Kathmandu, praktycznie tworzące z Kathmandu jedno wielkie miasto. Co tu opisywac, wystarczy popatrzeć ;-)



















Tu akurat koncert na dachu i "Knock, knock on heaven's door..". ;-)



Człowiek z flecim drzewem. Jak widać tu nawet flety rosną .. ;-)





Szybko do naszego przekąskowego manu weszły somosy, czyli małe pierożki z ostrym nadzieniem z soczewicy i pewnie czegoś tam jeszcze, smażone na głębokim tłuszczu. Pyszne jak ciepłe, tanie i dobre ;-)
Popołudnie i wieczór to czas zakupowo - kulinarny. U niektórych jeszcze szok poprzyjazdowy trwał ;-)
W nocy znów ciężko o sen. W sąsiedniej restauracji Green Olive grasował Pan z gitarą, który myślał, ze jest klonem Elvisa. "Bluuuuuue mooooon of Kentuckyyyyy...." I do tego duchota i ciągłe odgłosy przejeżdzających motorów i samochodów, klaksonów. No ogólnie niemalże oaza spokoju ;-)




Dzień 1 Warszawa - Kathmandu
Dzień 2 Kathmandu
Dzień 3 Kathmandu - Bhulbhule
Dzień 4 Bhulbhule - Jagat
Dzień 5 Jagat - Thonje
Dzień 6 Thonje - Chame
Dzień 7 Chame - Upper Pisang
Dzień 8 Upper Pisang - Manang
Dzień 9 Manang - Khangsar
Dzień 10 Khangsar - Tilicho Base Camp
Dzień 11 Tilicho Lake
Dzień 12 Tilicho Lake - Yak Kharka
Dzień 13 Yak Kharka - Thorung Phedi
Dzień 14 Thorung Phedi - Muktinath
Dzień 15 Muktinath - Jomosom
Dzień 16 Jomosom - Kobang
Dzień 17 Kobang - Do Kholagaon
Dzień 18 Do Kholagaon - Ghorepani
Dzień 19 Ghorepani - Birethandi
Dzień 20 Birethandi - Pokhara
Dzień 21 Pokhara - Sauraha
Dzień 22 Sauraha
Dzień 23 Sauraha - Kathmandu
Dzień 24 Kathmandu
Dzień 25 KathmanduPublikuj posta
Dzień 26 Kathmandu-Warszawa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz