Dzień 33. Issyl-kul.
Noc była zimna, potok obok zamarzł. Wstaliśmy dość szybko. oszedłem jeszcze na przełęcz zobaczyć jak to wygląda za dnia.
Zaczynamy zjazd w dół. Mija nas, jakże by inaczej, łada. Pasażerowie wyszli, by samochód mógł przejechać przez stosy kamieni niesłusznie nazywanych drogą. Widać nie jest potrzebny napęd 4x4, poczwiła łada wystarczy.
Poniżej jaki czekające na sesję fotograficzną.
Już widzimy Issyk-kul. Już widać, jak jest olbrzymie.
Zostawiamy za sobą Ałtaj.
Zjechaliśmy na brzeg Issyk-Kul. Jezioro robi wrażenie. Jak morze. Leży na wysokości 1600m. Długie na 180 km a szerokie na 60 kilometrów. To drugie co do wielkości górskie jezioro na świecie. A wszystko w jesiennej i kolorowej szacie. Po drugiej stronie widać góry odległe o jakieś 70-80 kilometrów.
Nie może się obyć bez Kirgiza na koniu. Ci to nawet kąpią się z koniem ;-)
Podjeżdżamy jeszcze kilkanaście kilometrów by naleźć jakieś ciche i spokojne miejsce.
Woda w jeziorze przeraźliwie wręcz czysta.
Słońce świeciło i było ciepło, toteż resztę dnia spędziliśmy na plaży. Piasek, krzesełka, piękna czysta woda. Relaks.
Spis treści:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz