poniedziałek, 28 października 2013

[azja środkowa] Dzień 15. Uzbekistan

23 sierpnia 2012
Dzień 15. Uzbekistan

Rano wpierw śniadanie. Chleb, masło, dżem malinowy i gęsta, tłusta i kwaśna śmietana. Do chleba idealna. Już widzimy przygotowanie do uroczystego posiłku. Obok, w wydzielonym miejscu,  dwaj kucharze przygotowują dwa dania. 



Pierwsze to płow, czyli ryż z warzywami, głównie marchewką oraz z kawałkami baraniny i koniny. Wpierw w wielkim woku lądują warzywa.



A później ugotowany ryż.


A drugie danie to szorba - wywar z barana tj, kości, podroby i głowa, która jest tu kluczowym elementem.


Po ugotowaniu mięsa do miękkości, jest ono wyjmowane i krojone. Potem znów ląduje w zupie.


Powoli rozstawiane są stoły, kobiety przynoszą miski i talerze z jedzeniem - owoce, cukierki, chleb. Podjeżdża stara łada. Na dachu leżą przymocowane wielkie kolumny. Znaczy będzie profesjonalne nagłośnienie. Zwłaszcza, że z łady sterczy stół mikserski. Starszyzna siedzi przy stole


Dzieci ciekawe patrzą na wszystko z zainteresowaniem i lekką nieśmiałością


Przychodzą  pierwsi goście. Uroczyście ubrani, w ręku trzymają zawiniątka z prezentem. Każdego z gości wita gospodarz, oraz najważniejsza osoba, czyli ojciec gospodarza. 







Gospodarz rozdaje każdemu z gości chustę, którą należy się przepasać.


Jest też muzyka. Starszy muzykant gra na jakimś miejscowym instrumencie strunowym do tego rzewnie śpiewając. Drugi, znacznie młodszy, wybija rytm tamburynem.



Gospodarz przyjmuje od gości drobne banknoty na szczęście


Ludzi będzie faktycznie ponad setka. Przy stołach siedzą tylko mężczyźni. 




Kobiety siedzą wspólnie w domu.  W kącie leżą wszystkie prezenty.




Na stołach pojawia się wpierw szorba, czyli wspomniany przeze mnie barani wywar. Można w nim maczać chleb i jeść, można popijać niczym herbatę. 



Niedługo potem dostajemy plow. Duży talerz, z którego jedzą dwie sąsiednie osoby. Płow jest dodatkiem żeberka baraniego i kiełbasy z konia oraz gotowanego kurzego jajka. Gdy wszyscy kończą, głos zabiera gospodarz, dziękuje za przybycie i okazany szacunek. Później miejscowy mułła odmawia modlitwę i koniec. Nagle ludzie wstają i wychodzą. Po południu część oficjalna w meczecie a potem pewnie dalej można ucztować. No to jedziemy. Przed nami góry.



Często można spotkać tu takie "reklamy"


Wjeżdżamy do Doliny Fergańskiej. W Kokandzie znajdujemy paliwo, kupione pokątnie w zagajniku na zapleczu jakiegoś zakładu. Idziemy zobaczyć pałac miejscowego chana. Niestety wygląda jak makieta, za pięknie odnowiony, otoczony parkiem w stulu noworosyjskim, pełnym kiczu i przestrzeni. 


Po drodze można zobaczyć, że łada to pojemne auto.


W Andijon kupuję za ostatnie sobie uzbecką wódkę. Wybrałęm taką ze średniej półki. Kosztowała 7 zł. Teraz mogę wyjeżdżać. Granica. Jakże szybko, nasz rekord. Całość zajęła 34 minuty. Kirgiski pogranicznik zapytuje, jak tam nam się jechało samochodem na diesel przez Uzbekistan.
-Znajesz, my nie Germańcy, u nas dwatcat let nazad byl toże ciornyj rynok.". Spojrzal ze zrozumieniem i uznaniem. Rozbijamy się zaraz przy Osz w jakiś krzakach.

Spis treści:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz