czwartek, 27 listopada 2014

[latino] Jedziemy do La Paz czyli widoki dookoła głowy

Latino - cz. 17
10 września 2014
Jedziemy do La Paz czyli widoki dookoła głowy

Ruszamy w kiedunku La Paz. Autobus pełny, to zresztą reguła. Rzadko kiedy sa jakieś wolne miejsca. Jest to typowo lokalne połączenie. Turystów takich jak my jedzie jeszcze co najwyżej kilku. Rezta to wszelaki miejscowy folklor. Starsze panie z bagażem przewożonym w kolorowych wełnianych chustach. Młode kobiety z z głośnymi dziećmi i z imponującą ilościa bagażu. Panowie ubrani w stroje, które można spotkać na całym świecie, uszyte najprawdopodobniej w Bangladeszu. Powoli wspinamy się pod górę. Za nami zostaje Copacabana z bardzo dobrze widoczną Kalwarią. 


Jedziemy cały czas brzegiem jeziora Titicaca, grzebietem kilkaset metrów nad lustrem jeziora. Przez kolejne kilkadziesiąt kilometrów będziemy widzieć je z obu stron równocześnie. Raz z jednej raz z drugiej. Nie wiadomo czasem w którą strone patrzeć. Szyja zaczyna protestować z nadmiaru ruchu dość szybko.





Pojawiły się znów nasze góry, czyli Kordyliera Królewska. Tym razem juz całkiem blisko.




Zjechaliśmy nad samo jezioro. Autobus staje, wszyscy powoli wysiadamy. Czas na przeprawę promową. Przystań znajduje sie w sennej małej miejscowości.


Z imponującym pomnikiem inkaskiego władcy.


Autobus popłynie pusty, my zaś wsiadamy do niewielkiego statku. Za jedyne dwa boliwiany przeprawiamy się na drugą stronę.



Na drugim brzegu chwila spokoju. Czekamy na autobus. Można się rozejrzeć po bliskiej okolicy.


Lub nieco dalszej.


Albo zrobić sobie urocze zdjęcie.


Autobusy pływają w tam i z powrotem. nasz już bezpiecznie wraz z bagażami jest na lądzie. Po właściwej stronie.


Na widoki sie napatrzyliśmy, zdjęcia porobiliśmy. A pani ze swoim kramem tak kusiła. Wszelakie soki, napoje i koktaile. Do tego sałatki owocowe i galaretki. Nie da się przejśc obojętnie. Zwłaszcza w podróży. No nie da.


Jedziemy dalej. Tym razem jezioro jest tylko po jednej stronie. Znów pod górę.





Kolejny postój. Tym razem tylko na chwilę. Ktoś wsiada, ktoś wysiada. Na każdym przystanku nie da się zginąć z głodu i z pragnienia. Zawsze można coś kupić.  


Na horyzoncie coraz wyraźniej dominuje Huayna Potosi. jeden z wyższych szczytów z całego pasma Kordyliery Królewskiej. Ma całe 6088 metrów. I mozna na niego wejść. Choć wedle opisów, raki i czekan niezbędne. Nie wspominając o odporności na ekspozycję.





Przejeżdżając przez kolejną wioskę mignęło nam jakieś zgromadzenie. Z przodu sztandary, w drugim rzędzie idzie orkiestra. Nie zdążyliśmy ustalić o co chodzi dokładnie. Czy to pogrzeb, czy inna uroczystość. 


Im bliżej La Paz tym coraz więcej zabudowy, coraz większy jest też ruch. A czasem wydaje się, że jedziemy prosto w Huayna Potosi.


 W końcu pojawiają się przedmieścia La Paz. Wysokość przekracza 4 tysiące metrów. Imponujące.


Informacje praktyczne:
- autobus Copacabana - La Paz - 20B (10zł)
- prom na jeziorze Titicaca - 2B (1zł)

cz. 46 - Lima czyli surrealistyczne pożegnanie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz