Bupsa /2600m/ - Ghat /2500m/
Rankiem ruszyłem dalej. I po godzinie, kiedy wspiąłem się na grzbiet, spotkałem moje wczorajsze zguby. Okazało sie, że wczoraj tak dobrze im sie szło, że doszli aż tutaj. No nic, dla mnie to dziwne, umawiamy sie w jakimś miejscu, a okazuje się, że w praktyce nie ma to żadnego znaczenia.
Macham zrezygnowany ręką i zajmuje sie ciekawszymi rzeczami. Bo pierwszy raz na tym wyjeździe widać jakieś góry. I to już są te najwyższe! Widać pierwszego ośmiotysięcznika, Cho Oyu. Co prawda mały czubek, ale zawsze! Obok po prawej prawie ośmiotysięcznik, czyli Gyachung Kang. W końcu! Oczywiście my tych gór nie poznaliśmy, dowiadujemy sie o tym od gospodarza tutejszego hoteliku.
Tu Gyachung Kang w odpowiednim przybliżeniu.
To pierwsze takie widokowe miejsce. Aż żal odchodzić. Jeszcze tylko spojrzenie w tył, na wczorajszą trasę. Mostu wiszący nad Dudi Koshi i wioska Kharikhola.
Skoro było sporo podejścia, to teraz trzeba schodzić. Taki los. Za to idziemy przez bardzo malowniczy las.
Mijamy lekkim trawersem kolejna dolinę, by wylądować na kolejnym widokowym grzbiecie. Dolina Dudi Koshi wyglada stąd bardzo nieprzystępnie.
Dalej kolejny trawersik.
I widzimy w końcu nieco więcej. Po prawej Lukla wraz ze swoim słynnym lotniskiem. No i odkrywamy, że czeka nas kolejne, tym razem nieco dłuższe, zejście.
Pod koniec dnia łączymy się z drogą idąca z Lukli. Nagle wchodzimy do innego świata. Kończą się tradycyjne wioski, zaczyna wielka infrastruktura turystyczna. Co chwilę kolejna lodża. Robi się hałaśliwie i tłoczno. Przeważają trekkingi zorganizowane, czyli takie z całą dodatkową asystą. Porterzy, kucharze, pomocnicy, przewodnicy. Do tego tragarze noszący zaopatrzenie do Namche Bazar. Jakos się trzeba będzie przyzwyczaić. Oczywiście ceny tez nagle drastycznie urosły.
Dolina prowadzi w zasadzie po płaskim. Oczywiście "koledzy" polecieli dalej. Ja na noc zostałem w małym hoteliku w Ghat. Tym razem nie umawialiśmy się, bo i po co. Pewnie i tak spotkamy sie w Namche Bazar.
Dziś było płasko ;-) 1100 metrów w góre i w dół. Do tego jakieś 17 kilometrów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz