niedziela, 19 stycznia 2014

[nepal] Kathmandu po raz pierwszy

[nepal] Kathmandu po raz pierwszy.
8 października 2007

Mieliśmy jeden dzień na załatwienie formalności i oglądnięcie miasta. Zaczęliśmy od spraw istotnych, czyli udaliśmy się do jednej z wielu agencji turystycznej. Tam zakupiliśmy bilety na samolot powrotny z Lukli, permit do Parku Narodowego Sagarmatha i bilety na poranny autobus do Jiri. Szybko poszło, można więc sie przejść po mieście. Na początek idziemy na najbliższe wzgórze. Mieści się tam jedno z najczęściej odwiedzanym miejsc, czyli stupa Swayambhunath. Kawałek konkretnego podejścia.



Na górze oczywiście najważniejsza jest stupa, wokół kręci się mnóstwo miejscowych, turystów. Do tego obowiązkowo kolorowi i uśmiechnięci mnisi buddyjscy.



Panorama miasta z góry niczego sobie. Pogoda monsunowa, czyli gorąco i duszno. Wczesnym popołudniem gwałtowna ulewa, chwilowa poprawa powietrza, a potem znów temperatura i wilgotnośc dają znać o sobie.



W okolicy stupy spotkać można niewielkich rozmiarów małpki. Lepiej trzymać sie od nich w bezpiecznej odległości, potrafią być perfidne i posiadają fatalne maniery ;-)




Dalej udaliśmy się na Durbar Square. To najważniejsze miejsce w Kathmandu. To główny plac, położony obok starego pałacu królewskiego. Gwarny, z lekka chaotyczny, kolorowy. Nic tylko sobie przysiąść i popatrzeć.










Na placu spotkać można sadhu, ( znaczy - święty człowiek ), wędrownych ascetów, tu w wersji komercyjnej cepelii. Znaczy panowie ubrani i ucharakteryzowani jak należy, czekali na każdego turystę, któremu chętnie pozowali do zdjęcia, oczywiście za skromny datek. O czym oczywiście wspominają po fakcie, na szczęście są elastyczni i skłonni do negocjacji ;-)



Pełni wrażeń wracamy do hotelu. Po drodze jeszcze zaglądam na niepozorne podwórko, by zobaczyć piekną stupę. 


Na kolejną noc zmieniamy hotel, wybór padł na pobliski, cenowo zbliżony, ale jakościowo bez porównania, Khangsar Guest House. Może bez wielkich luksusów, ale z właścicielem dało się dogadać. Wybrany przypadkiem, ale od tego czasu wracałem tu zawsze. I pewnie jeszcze się pojawię. 
Jeszcze czas na ostatnie zakupy i idziemy spać. Jutro z rana ruszamy w góry!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz