poniedziałek, 3 listopada 2014

[maroko] Marakesz

30-31 maja 2014
Marrkesz

Marakesz był pierwszym i ostatnim przystankiem na naszej krótkiej wycieczce po Maroku. Mieliśmy pół dnia na złapanie kontaktu z miastem. Skupiamy się zatem na jedzeniu, bazarze i oczywiście na planu Jamaa El Fnaa. 
Zachwyciła mnie skala recyklingu ;-) Stare opony i dętki zamieniano w naczynia na wode, kubki a nawet damskie torebki i portfele. Czego to człowiek nie wymyśli.



Na bazarze potrafią poradzić sobie z upałami. Przyjemny półcień...


Bazar to bazar. Tutejszy jest mocno ustawiony pod turystów. Nie miałem w planach jakiś zakupów, skupiłem sie na podziwianiu.


Zachwycały mnie kolory wszystkiego....




A w kwestii przypraw to padłem ofiarą oszustwa. Ale czy ktoś mógłby podejrzewać kupując ziarna zielonego i czerwonego pieprzu, że będzie on zwykłym pieprzem czarnym pomalowanym w kolory jakie sobie klient życzy? Ręce opadają ;-) Wracajmy lepiej do komteplacji wszelakich kolorów.











Sam plac i jego okolice były bardzo zatłoczone. Bardzo.


A sam plac? Wszelaka rozrywka. Od zaklinaczy węży, sprzedawców wody, soku z pomaranczy, sprzedawców zasadniczo wszystkiego co sie da sprzedać, grajków, tancerzy, przebierańców do opowiadaczy bardzo ciekawych historii, wokół których gromadziły sie tłumy.  







Na placu przeważali jednak miejscowi. Turyści obsiadali restauracje dookoła placu i z dystansu podziwiali ten cały wielki cyrk.


Im bliżej wieczora, tym gwar większy.


I pojawiają się dymiace i pachnące jedzeniem stoiska gdzie można zjeść wszystko.


Próbowaliśmy baraniej głowizny ( pycha!)



Jak również gotowanych ślimaków. Te akurat nie przypadły nam do gustu. 


Oczywiście można było w każdej chwili udać się po wyciskany sok z pomaranczy.


Jakby komuś mało było, to jeszcze wszelakie orzeczy i bakalie...


Wielkim powodzeniem cieszył sie sprawnościowy połów napojów. Ciekawe, że nagrody nie były jakies specjalnie wielkie, ot butelka coli, a tłum chętnych do połowu wędką nie zmiejszał się. Patrzyliśmy się na to dobre 10 minut i nikomu się nie udało.


I na koniec mała przyjemność w hennie ;-)


Około 23 na placu było już pustawo, nie pozostało nic innego jak udać się do hotelu. Spać. Rano taksówką na lotnisko i fruuuu.... Do następnego razu ;-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz