Marrkesz
Marakesz był pierwszym i ostatnim przystankiem na naszej krótkiej wycieczce po Maroku. Mieliśmy pół dnia na złapanie kontaktu z miastem. Skupiamy się zatem na jedzeniu, bazarze i oczywiście na planu Jamaa El Fnaa.
Zachwyciła mnie skala recyklingu ;-) Stare opony i dętki zamieniano w naczynia na wode, kubki a nawet damskie torebki i portfele. Czego to człowiek nie wymyśli.
Na bazarze potrafią poradzić sobie z upałami. Przyjemny półcień...
Bazar to bazar. Tutejszy jest mocno ustawiony pod turystów. Nie miałem w planach jakiś zakupów, skupiłem sie na podziwianiu.
Zachwycały mnie kolory wszystkiego....
A w kwestii przypraw to padłem ofiarą oszustwa. Ale czy ktoś mógłby podejrzewać kupując ziarna zielonego i czerwonego pieprzu, że będzie on zwykłym pieprzem czarnym pomalowanym w kolory jakie sobie klient życzy? Ręce opadają ;-) Wracajmy lepiej do komteplacji wszelakich kolorów.
Sam plac i jego okolice były bardzo zatłoczone. Bardzo.
A sam plac? Wszelaka rozrywka. Od zaklinaczy węży, sprzedawców wody, soku z pomaranczy, sprzedawców zasadniczo wszystkiego co sie da sprzedać, grajków, tancerzy, przebierańców do opowiadaczy bardzo ciekawych historii, wokół których gromadziły sie tłumy.
Na placu przeważali jednak miejscowi. Turyści obsiadali restauracje dookoła placu i z dystansu podziwiali ten cały wielki cyrk.
Im bliżej wieczora, tym gwar większy.
I pojawiają się dymiace i pachnące jedzeniem stoiska gdzie można zjeść wszystko.
Próbowaliśmy baraniej głowizny ( pycha!)
Jak również gotowanych ślimaków. Te akurat nie przypadły nam do gustu.
Oczywiście można było w każdej chwili udać się po wyciskany sok z pomaranczy.
Jakby komuś mało było, to jeszcze wszelakie orzeczy i bakalie...
Wielkim powodzeniem cieszył sie sprawnościowy połów napojów. Ciekawe, że nagrody nie były jakies specjalnie wielkie, ot butelka coli, a tłum chętnych do połowu wędką nie zmiejszał się. Patrzyliśmy się na to dobre 10 minut i nikomu się nie udało.
I na koniec mała przyjemność w hennie ;-)
Około 23 na placu było już pustawo, nie pozostało nic innego jak udać się do hotelu. Spać. Rano taksówką na lotnisko i fruuuu.... Do następnego razu ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz