niedziela, 2 listopada 2014

[maroko] Legzira o poranku

29 maja 2014
Legzira o poranku

Wczesnym rankiem, choć ciężko bo zerwać się z łóżka, wyszliśmy na plażę. Na chwilę bo ciężko oczekiwać udanego wschodu słońca na zachodnim wybrzeżu ;-)




Wróciliśmy szybko na śniadanie. A słońce w końcu gdzieś ok. 9 pojawiło się i u nas. No to idziemy. Wczoraj wszak nie doszliśmy do końca.



Wiadomo, to nie zachód, ale i tak wyglądało to dziś ładnie.




Ostatni z mostów leżał oddalony z 1,5km od miejsc ado którego doszliśy wczoraj.




Wspiąłem się na górę by spopjrzeć na całość z nieco innej perspektywy. 


Żeby wejść, trzeba było wyszukiwać drogę przez rosnące tu wszędzie kaktusy.


Z góry wyglądało to naprawdę imponująco.


Siadłem sobie i tak patrzyłem. Ocean szumi, fale uderzają o skały. Aż się nie chciało podnosić i wracać.


Ale, cóż. Trzeba iść. Jeszcze na plaży złożyliśmy kraba z puzzle ;-)




W drodze powrotnej zauważyliśmy, ze chyba jest przypływ. I dość szybko postępuje. Plaża w tym miejscu jest dość wąska i kończy sie stroma ścianą do której zaczynała podchodzić już woda. w pewnym momencie nasza droga tonęła w rozbryzgujących sie o skały falach. W zasadzie, zawracając szybkim sprintem powinniśmy zdążyć do miejsca skąd można wejść ponad plażę ale troche nam sie nie chciało nadkładac kilku kilometrów drogi. Grzesiek ruszył pierwszy, po chwili znikając za załomem skalnym rzucając na koniec "chyba się da przejść!" No to idę. Zdejmuje spodnie, aparat i dokumenty chowam do plecaka, plecak nad głowę i idę. Woda do pasa. Gdy byłem w najgłębszym miejscu, gdzie kończyła sie już skała w pewnym momencie poczyłem uderzenie wielkiej fali. Załało mnie całego. Suche zostały wystawione nad głowę ręce i plecak. Zanim zdążyłem wpaść w panikę, fala odpłynęła i zobaczyłem, że do brzegu mam ok. 15 metrów. Zdażyłem przed kolejną falą. Uff... 


Na brzegu stoję i ciężko oddycham, podchodzi dwójka turystów. Stoje przed nimi cały ociekający wodą i słysze pytanie:  " Czy da się przejść dalej?" Heh. Lekko zdziwiony, odpowiadam, że da się, ale - pokazujac na siebie - tak się wyglada po przejściu. Spojrzeli na siebie, podziękowali i zrezygnowali. A wyglądałem mniej wiecej tak.



 Wróciliśmy do hotelu. Jeszcze starczyło czasu na małą sesję zdjęciową Karoliny ;-)


Przed wyjazdem jeszcze obiad w tak miłych okolicznościach przyrody...




Spakowani, wychodzimy na górę do auta.


Ładnie to... az by się posiedziało na tej plaży jeszcze z dzień.


Kierunek Essaouira!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz