niedziela, 8 października 2017

[nepal] Dookoła Manaslu – dzień trzynasty

Dzień dwunasty
19 października

Namrung /2630m/ – Lho /3180m/

Poranek wielce obiecujący. Dziś mamy dojść do Lho, które słynie z pięknego widoku z Manaslu w tle. Mamy zatem nadzieję, że zobaczymy to na własne oczy, już dziś.





Tradycyjnie o ósmej jesteśmy gotowi do drogi.




Powoli zmienia się teren. Kończą się lasy, pojawia się uboższa roślinność. Jedynie niezmienne są strome zbocza doliny i spływające z hukiem wodospady.


 Droga głównie idzie pod górę. W pewnym momencie robi się konkretnie do góry. Gdzieś wysoko widać bramę wejściową do wioski, tam będzie koniec podejścia i jakże zasłużony odpoczynek. W końcu dochodzimy i z ulgą siadamy zaraz za bramą. Jesteśmy w Lihi. Stąd wedle mapy widać pięknie Himalchuli, jednak chmury okazały się szybsze niż my. Nie widać.


Zostaliśmy zauważeni przez miejscowe dzieci. Już biegną…




I nadchodzi jeszcze najmłodszy, nazwany przez nas szybko Yoda.



Po powitaniu siedzimy jeszcze trochę i czas się podnieść. Dalej ma być coraz ciekawiej i to dobra motywacja by się ruszyć.



Kolejna brama, kolejna wioska – Sho.




W Sho  znajduje się niepozorny mały klasztor. Drzwi dają się otworzyć, można wejść.


  Na dziedzińcu wita mnie mnich. Samotnie opiekuje się tym miejscem. Otwiera mi świątynię, wchodzimy do środka. Siada i gestem ręki sugeruje bym rozejrzał się spokojnie we wnętrzu. Usiłujemy zamienić kilka słów ale idzie ciężko. Zatem opieramy się na gestach i uśmiechu. Wnętrze kolorowe, pełne zdobień, malowideł i zapachu starych ksiąg. Cisza i lekki półmrok.



Mnich nie ma nic przeciwko zdjęciom. A w takiej scenerii zdjęcia jest niezbędny.





 Wychodzimy na zewnątrz, żegnamy się serdecznie i ruszam dalej przez wioskę. Widać po mijanych domostwach, że żniwa są na ukończeniu. Część zbiorów wygrzewała się na słońcu rozłożona na niebieskich plandekach, a część jeszcze w postaci snopków stała na poletkach.






Kilkanaście minut później ukazuje się nam cel dzisiejszego dnia – Lho. Od razu rzuca się w oczy masywny klasztor, który położony jest nad wioską. A nad nim miał być Manaslu. No… nie ma.


Siedliśmy w Shrip na herbatce i odpoczynku. I nagle niespodziewanie wyszła zza chmur wielka góra. Manaslu. Miło poznać.


  Tak jak się szybko pojawiła, równie szybko zniknęła. Przed nami ostatni odcinek drogi na dziś. Przekroczyliśmy 3000m. A widoki owszem, bywają. Tylko należy wykazać się czujnością, bo trwa to ledwie chwilę. Chmur coraz więcej i wiszą akurat w miejscach istotnych, czyli tam gdzie potencjalnie coś powinno być widać.


  Wydawało się, że do Lho będzie blisko i raczej płasko. Tymczasem wyrasta nam niespodziewanie boczna dolina i trzeba niestety spaść w dół. Tylko po to by zaraz potem zacząć mozolne podejście na którym mijamy kilkunastu mnichów idących z klasztoru.


W końcu brama i wioska. I ciekawi ludzie.




O, na kolejne 30 sekund Manaslu  łaskawie się pokazało.



  Hoteliki skupione były w górze wioski. Mamy całkiem wygodne pokoje na piętrze z widokiem na Górę. Znaczy z potencjalnym widokiem, bo chwilowo widać chmury.  Po smacznej zupce i zamówieniu kolacji idziemy na wycieczkę do klasztoru.



To kolejne 200 metrów w górę. Końcówka prowadzi wygodnymi zakosami.


Już blisko. Klasztor prezentuje się okazale.



 Jesteśmy. W środku widzimy zaawansowane prace budowlane. Widać trzęsienie ziemi nie oszczędziło i tego miejsca. Jedno całe skrzydło klasztoru odbudowano w całości. Główna  świątynia stoi, choć tu i ówdzie widać spękania i rysy. Na dziedzińcu spory ruch.  Mnisi zamienili się pracowników budowlanych i sprawnie biorą udział w odbudowie.







Zdejmujemy buty i wchodzimy do środka.








Tu też żniwa. 


 Wchodzimy na przyklasztorną górkę Wysokość 3325m. Na dziś wystarczy. Powoli schodzimy do naszego hoteliku. Chmury nie mają litości. Stoją i mają się dobrze. Czasem gdzieś tylko przedrze się jakiś promyk słońca. 



Jeszcze na chwilkę podczas kolacji widzimy Górę.


Nic. Mamy nadzieję, że rano będzie pogoda jak zwykle. Czyli bezchmurnie i zobaczymy Manaslu w całej okazałości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz