niedziela, 8 października 2017

[nepal] Dookoła Manaslu – dzień siódmy

Dzień siódmy
14 października

Machhakhola /869m/ – Jagat /1340m/

O poranku czeka na nas mała niespodzianka. Gdzieś daleko widać jakieś duże góry. Od razu motywacja wzrasta.




  Po śniadaniu ruszamy. Dziś w planie mamy dojść do Jagat położonego całe 500 metrów wyżej niż nasz dzisiejszy nocleg. Oznacza to ciężki dzień, jak doliczymy wszelkie dodatkowe podejścia. Ale słonko ładnie świeci, chmur nie widać. Idziemy. Na dzień dobry most wiszący a dalej droga biegnie całkiem łagodnie wzdłuż rzeki.


  Na trasie tłumów nie ma. Mijamy się w ciągu dnia z kilkoma turystami. Każdy z nas chce iść własnym tempem, a nasz przewodnik ma ambicję by trzymać nas w jednym stadzie. I lekko z nami w tym względzie nie ma.



  W pewnym momencie mija nas kobieta niosąca na plecach drugą, starszą kobietę. A jesteśmy jakieś półtora dnia od drogi. Jesteśmy pod wrażeniem.




  Niedaleko przed Tatopani napotykamy na prace przy zniszczonej drodze. Mieszkańcy wiosek mają obowiązek dbać o jej stan. Po każdym monsunie czeka na nich sporo pracy. To jest jedyna droga łącząca ich ze światem, więc szybka naprawa jest niezbędna. Ruch turystyczny może nie jest zbyt wielki, bo rocznie pojawia się tu kilka tysięcy osób. Jednak od roku, dwóch, kiedy udało się pobudować hoteliki na całej trasie trekingu dookoła Manaslu, ruch zaczyna znacząco wzrastać. A im więcej będzie turystów tym jest szansa na większy zarobek i utrzymanie.  Podział prac jest następujący. Panowie kilkadziesiąt metrów stąd pozyskują kamienie ze zbocza i wstępnie go obrabiają. Potem kobiety noszą te kamienie na miejsce prac. I tu kolejni mężczyźni układają je tworząc nowy murek oporowy, który ma zapewnić stabilność zbocza.


  Po chwili jesteśmy w Tatopani. Czyli w miejscowości o nazwie Ciepła Woda. I faktycznie. Z kranu płynie całkiem ciepła, wręcz gorąca woda. Niektórzy nie przepuszczają tej okazji i zabierają się za mycie włosów.


Obok ciepłej wody rośnie sobie wielkie drzewo ze znajomo wyglądającymi kwiatami – gwiazda betlejemska.



Ruszamy dalej. Dolina zwęża się, znów mija nas wielki pociąg towarowy.



Po raz pierwszy przechodzimy na druga stronę rzeki. Przechodząc możemy podziwiać stary most i cieszyć się, że nie musimy przez niego przechodzić.



  Zaraz za mostem podchodzimy przez wielkie osuwisko. Ścieżka cieniutka i trzeba uważać by nie zjechać do głośnej i szumiącej wody. Widzimy też dlaczego ścieżka musiała przejść na ta stronę rzeki. Po drugiej pionowa ściana i wielki spadający z gdzieś wysoko zawieszonej doliny wodospad.





Kolejna wioska – Dobhan. Przekroczyliśmy już 1000 metrów. Czas na dłuższy odpoczynek. Zamawiamy zupę i coś do picia. Wybór jest duży. Jest zwykła herbata, jest milk tea, czyli herbata z mlekiem, mocno słodzona. Masala tea, czy przede wszystkim hot lemon – proszek plus ciepła woda. O dziwo, chyba nasz ulubiony napój.



Czekając na zupę można przyjrzeć się wiosce i jej mieszkańcom.



Na drzwiach jednego z domów widzimy przymocowany plakat edukacyjny. Czyli jak budować dom by się nie zawalił podczas trzęsienia ziemi.



Posileni, wypoczęci ruszamy. Kolejne półtorej godziny to długie i strome podejście. Ciężko. W końcu jesteśmy na górze.




Jesteśmy już na wysokości Jagat. Mamy nadzieję, że niedługo będziemy na miejscu. Jeszcze kolejny most.


Przed nami nowo zbudowany odcinek ubezpieczonej drogi biegnącej kilkanaście metrów nad rzeką. Postawili to Szwajcarzy, skończyli ledwie kilka tygodni temu. Nasz przewodnik jest bardzo dumny, że może pokazać nam tak ciekawą konstrukcję.





Widać już Jagat, niestety to jeszcze z godzinę się zejdzie.



Robimy postój przy bramie wejściowej. Niezmiernie brzydkiej, ale nas cieszy jej widok, bo oznacza to bliski koniec drogi.


Czas na grupowe zdjęcie. Mój aparat podczas robienia zdjęcia przechylił się na plecak. Coś tam jednak zrobił…


Weszliśmy do Jagat. Dziewięć godzin męczącego spaceru. Tu zaczyna się obszar chroniony Manaslu i od tego miejsca by wejść wymagane jest pozwolenie i towarzystwo przewodnika.



Zaczyna się wieczorny rytuał. Zamawianie kolacji. Mycie. Czekanie. Kolacja. Potem dodatkowa herbata i długie rozmowy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz